Obserwowany w ostatnich latach wysyp ciekawych norweskich filmów, muzyki popularnej i klasycznej, a także książek, jest efektem polityki państwa, które opiekuje się artystami, przyznając im dożywotnie pensje państwowe tak, aby mogli poświęcić się twórczości, nie martwiąc się takimi „przyziemnymi drobiazgami” jak czynsze czy stałe rachunki. Norweski rząd już 150 lat temu, kiedy kraj nie posiadał jeszcze niepodległości, zrozumiał, jaką siłę posiada kultura dla budowy identyfikacji narodowej i reklamy kraju na świecie.
Stałe, regularne wynagrodzenia − tzw. państwowe pensje artystyczne, początkowo nazywane „gażą poety” – wprowadzono w Norwegii już w 1863 roku. Ich celem było obudzenie tożsamości narodowej i stymulacja twórczości patriotycznej w kraju, który znajdował się kilkaset lat pod duńską dominacją w Unii Kalmarskiej, a w latach 1814−1905, wbrew swojej woli, w unii ze Szwecją.
Pierwszym, który otrzymał stały dochód od państwa, był wielki piewca Norwegii i twórca hymnu narodowego, pisarz Bjørnstjerne Bjørnson, którego pomnik stoi dzisiaj przed teatrem narodowym w Oslo. Drugim był dramaturg Henryk Ibsen. Bez tej pomocy pisarze ci, jak również kompozytor Edvard Grieg czy malarz Edvard Munch, nie byliby w stanie tworzyć i świat by się o nich nigdy nie dowiedział, ponieważ przymieraliby głodem w biednej Norwegii, której standard życia ze wstrząsającymi detalami opisał w światowym bestsellerze „Głód” (1892) Knut Hamsun. Dzisiaj wszyscy żyją w programach szkolnych i w muzeach, pojawiają się też na ogromnych portretach na ogonach Boeingów linii lotniczej Norwegian, jako dumni reprezentaci swojego kraju.
Obecnie niespełna pięciomilionowa Norwegia dba o artystów tak, jak przed 150 laty. Wypłaca im tzw. Garantiinntekt, czyli państwową pensję gwarancyjną, zwaną też Kunstnerlønn (pensją artystyczną), w wysokości 170 tys. koron (85 tys. zł) rocznie, a od 1983 roku przyznawane są dożywotnio również tzw. pensje i stypendia honorowe w wysokości 200 tys. koron rocznie. Dodatkowo artyści jako dodatek do „niskiej” pensji otrzymują najróżniejsze stypendia, głównie na podróże, projekty czy materiały, a nawet jednorazowe rozpoczęcie działaności artystycznej; nie licząc honorariów autorskich, czy wpływów ze sprzedanych dzieł, ani też tantiem.
Do roku 1960 było stosunkowo trudno otrzymać pensję artystyczną, gdyż Norwegia nie była bogatym krajem, lecz już 20 lat później, po odkryciu złóż ropy naftowej w 1969 roku, liczba opłacanych artystów przekroczyła 400 osób, a obecnie zbliża się do 700. Na artystyczne pensje państwo wydaje już około 200 milionów koron rocznie, lecz ministerstwo kultury i sportu nie uważa, aby te pieniądze były wydawane na marne. Wręcz odwrotnie, polityka państwa dotycząca kultury jest ekspansywna, zwłaszcza dzisiaj, kiedy dochody z ropy naftowej przekroczyły już najśmielsze prognozy.
Dzisiaj młodzi norwescy filmowcy, rzeźbiarze, malarze czy muzycy studiują na całym świecie, ponieważ Norwegia, zdając sobie sprawę z tego, że poziom tutejszych uczelni artystycznych nie jest najwyższy, wysyła ich na studia gdzie tylko zechcą, na koszt państwa. Państwo, poprzez swoją kasę pożyczkową Statens lånekasse for utdanning, nie tylko udziela preferencyjnych kredytów na studia, lecz pokrywa bezzwrotnie czesne nawet w kosztownych uczelniach artystycznych czy szkołach filmowych w Nowym Yorku, Los Angeles i Londynie.
Artystyczne pensje państwowe są jednak ostatnio krytykowane za to, że zamiast stwarzać aurę twórczości, zabijają chęć do pracy. Zdaniem wielu posłów Stortingu (norweski parlament) powinny być one zamienione na stypendia zależne od rezultatów. Jako przykład norweska telewizja publiczna NRK przedstawiła w ubiegłym roku reportaż o reżyserce, która pobierając artystyczną pensję, nie nakręciła żadnego filmu od… 16 lat.
Zwolennicy systemu argumentują z kolei, że prawdziwa sztuka nie jest oparta na regulaminie czasowym, jest nieprzewidywalna. Artysta nie wie, kiedy będzie miał natchnienie i stworzy dzieło sztuki, należy mu w tym pomóc. Ilość tych, którzy osiągnęli sukces i rozsławiają dzisiaj Norwegię jest jednak tak duża, że system nie będzie ograniczany, a wręcz wzmocniony podwyższeniem artystycznych stałych dochodów, ponieważ rząd podkreśla od lat, że najlepszą reklamą kraju jest jego sztuka i sport.
Zbigniew Kuczyński
Autor jest dziennikarzem norweskiego dziennika „Verdens Gang”