ARCHIWUM Magazynu B&B - zakończył działalność w 2018

Felietony

Felietony, Z piskiem opon

Chyba twoja stara

Pamiętam takie czasy, kiedy nie wypadało być niepełnosprawnym. Niepełnosprawni nie istnieli. Nazywali się wtedy inwalidami albo kalekami; jeszcze inni to byli niedorozwinięci umysłowo. Człowiek niewidomy, głuchy, po chorobie Heinego-Mediny winien był siedzieć w domu i nie psuć swoim widokiem samopoczucia zdrowym bliźnim. Niepełnosprawność była czymś wstydliwym. Niezbyt też dobrze było być młodym. Młodość nie miała żadnych praw. Nie istniała moda młodzieżowa, literatura młodzieżowa ani muzyka. To znaczy istniała, ale jakoś tak podziemnie i chałupniczo. Za to nieźle było być starym albo dojrzałym. Wiek dojrzały był przepustką do wszystkiego – od miejsca w autobusie po przywileje bardziej wyrafinowane. Obecnie można być niepełnosprawnym oraz można być młodym, za to nie wypada być starym. P...
Felietony, Jagged Edge

Pokolenie aj-bla-bla

Kiedy patrzę na relacje międzyludzkie mojego 11-letniego syna zauważam, że on najlepiej porozumiewa się z takimi chłopaczkami między 20 a 30 rokiem życia. O ile nigdy nie było jeszcze takiej przepaści technologicznej między rodzicami a dziećmi (a może każdemu pokoleniu rodziców się tak zdaje), to również nigdy nie było takiego porozumienia między pokoleniem dziesięcio- i dwudziestoparolatków. Z przyjemnością obserwuję takie tandemy, wtulone w siebie ponad jednym Nintendo DS (i z niepokojem obserwuję u siebie nazywanie dwudziestoparolatków chłopaczkami). Te szczególne relacje zaczynam lepiej rozumieć w trakcie niedawnej długiej wizyty w Apple Store, dokąd idziemy po wymarzone, wybłagane aj-coś tam-coś tam. Oczywiście wiem, że nazywa się to ipod touch, tylko się tak z kokieteryjną protekcjo...
Na wyciągnięcie ręki
Felietony, Inne felietony

Na wyciągnięcie ręki

Sprawy tego świata zazwyczaj są bardziej skomplikowane niż się z pozoru wydają, i jak się porządnie zastanowić, większości z nich szary człowiek swoim rozumkiem nie ogarnia. Ot, czas wolny chociażby – jakie to proste, myślisz, mam wolne, to film obejrzę albo wyskoczę z żoną za miasto z rowerkami na dachu czterech kółek. I tu zaczynają się schody, bo żona ma jednak inne plany, a i ty po chwili zaczynasz analizować: może jednak nie film, a... nooo właśnie! Zaczynasz kalkulować, ile właściwie masz tego „wolnego” i czy może lepiej skorzystać z jednej ze wspaniałych ofert, którymi otoczony jesteś jak woalką, czy raczej (adekwatniej!) – siecią. I nawet nie wiesz, że właśnie złapałeś haczyk i już prawie jesteś złowiony przez... przemysły czasu wolnego. Kompleks basenów do nurkowania głębinowego,...
Felietony, Migawki

Henryk i Diana

Dawno temu, na przełomie epok, wspaniałemu władcy urodził się drugi syn. Król był przystojnym mężczyzną, kochającym piękne kobiety, więc po tym zdarzeniu z ulgą zaprzestał obowiązkowych wizyt u królowej – osoby cichej i niepozornej postury, acz słodkiej jak śliwka, której imię przekazała (Ren-kloda). Jedną z dwórek asystujących przy narodzinach Henryka była młoda i piękna Diana – małżonka Seneszala z Poitiers. Niestety, królowa przedwcześnie zmarła, osierocając dwóch synów. Król zaś poświęcił się państwu i wojnie oraz życiu, w ogólnym znaczeniu tego słowa. Przypomniał sobie o dzieciach, gdy w trakcie wojny z sąsiadem z zachodu dostał się do niewoli. Oddał synów za wolność, jako rękojmię dotrzymania układu. Chłopcom do miejsca przekazania towarzyszyła Diana. Przez długie lata spędzone w w...
Felietony, Migawki

Czy Bóg kocha biznesmenów?

Biznes & Biblia – co o prowadzeniu biznesu mówi najpopularniejsza książka świata?   Przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie widać z daleka napis: „Res sacra miser” („Ubóstwo rzecz święta”). Gdyby oprzeć się na najbardziej znanych biblijnych cytatach, coś jest na rzeczy. „Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wejść do Królestwa Bożego” (Ew. Mateusza 19:24). „Idź, sprzedaj co masz i rozdaj ubogim” (Ew. Łukasza 18:22). A te przypowieści, w których bogacz to bezduszny tyran, a biedny – ofiara ucisku? Jednak i Chrystus, i apostołowie, i później Paweł z Tarsu utrzymywali się z pracy na własny rachunek, czyli – mówiąc dzisiejszym językiem – z biznesu! Jezus uchodził za syna cieśli (rzemieślnika, a nie „św. Józefa Robotnika”, jak czasem słyszymy). Przynajmniej ...
Felietony, Z piskiem opon

Dyktatura bachorów

1. Do sklepu wchodzi matka z dzieckiem. Ona staje w kolejce, a dzieciak przy drzwiach i zaczyna się nimi bawić. Otwiera i zamyka. Ludzie nie mogą wejść ani wyjść, a matka nic, chociaż ręce ma niczym nie zajęte. 2. Pod moimi oknami rodzic wysadza dziecko. Zdarzenie może mieć też miejsce na plaży, koło mojego grajdoła. 3. Hipermarket. Rodzic wiezie dziecko w wózku przeznaczonym na towar. Dziecko brudnymi buciorami szoruje po powierzchni, na którą kładzie się żywność. 4. Knajpa. Rodzice bawią się przy stoliku, po sali biega bez dozoru ich potomstwo. Mojej koleżance takie puszczone samopas dziecko podbiegło do stolika i ustroiło pawiem nową torebkę. Na zwróconą uwagę rodzic zawsze reaguje tak samo. Wrzeszczy wersalikami: PRZECIEŻ TO TYLKO DZIECKO! Tylko że ja nie do dziecka mam pretensję, a ...
Jak osiągnąć reinkarnację chałupniczym sposobem
Felietony, Piórkiem i trendem

Jak osiągnąć reinkarnację chałupniczym sposobem

W naszym europejskim kręgu kulturowym przywykliśmy brać za pewnik, że mamy do dyspozycji tylko jedno życie. Co nastąpi po nim, to kwestia dyskusyjna. Zasadniczo nie spodziewamy się, że odrodzimy się ponownie jako Shah Rukh Khan lub świnka morska, w zależności od bilansu dobrych i złych uczynków. Takie nastawienie poważnie ogranicza naszą możliwość manewru. Implikuje ono też pewną nerwowość, stojącą w otwartej opozycji do pogodnego spokoju mnichów tybetańskich czy wzruszającej nadziei hinduskich pariasów, mających pełne prawo spodziewać się polepszenia losu w następnym życiu. O ich przewadze decyduje możliwość bardziej przemyślanego rozłożenia sił. W końcu to, co nie uda się w obecnym życiu, będzie można dokończyć w kolejnym, ostatecznie trzy życia dalej. My mamy do dyspozycji co najwyżej ...
Felietony, Jagged Edge

Jak się robi dziecko

Staśkom, Baśkom i Elizom   Do zrobienia dziecka potrzebne nam będą: Grupa nie całkiem normalnych ludzi, im większa, tym lepsza, im bardziej zróżnicowana geograficznie, etnicznie, płciowo, tym większa szansa na sukces. Ale do grupy jeszcze wrócę. Bo na początek niezbędne będzie: byle jak funkcjonujące ministerstwo; im więcej byle jak funkcjonujących ministrów, urzędników niższych i wyższych, im większy bajzel w strukturach, tym większe szanse, że dziecko będzie niepodzielnie nasze. Dobre jest  ministerstwo, które obiecało, ale zapomniało, może być rzecznik krajowy, który się oburzył, kilku lekarzy, co się obrazili. Potrzebna jest woda. Której nabrali w usta minister i jego pomocnicy. Potem trzeba wziąć 460 posłów, którzy dopiero co dziarsko ślubowali, że będą pośredniczyć między...
Bogiem a Pradą
Felietony, Piórkiem i trendem

Bogiem a Pradą

Czy wiedzieli Państwo, że za wynalazcę obcasów, w takiej formie, jaką znamy obecnie – czyli podwyższenia podeszwy, przenoszącego ciężar ciała na palce stóp – uchodzi nie kto inny, a Leonardo da Vinci? Wprawdzie jest to bardziej mit niż fakt historyczny, jednak wiele przemawia za tym, że pomysł dodawania sobie wzrostu za pomocą butów na obcasie, zrodził się we Włoszech. Zamówienie na takie pantofelki złożyła u weneckiego szewca Katarzyna Medycejska w 1533 roku. Włożyła je na ślub z księciem Orleanu, późniejszym królem Henrykiem II. Wprawdzie dzieło weneckiego artysty skrywały fałdy sukni, jednak majestatyczna postawa panny młodej wywarła spodziewane wrażenie, odwracając przy okazji uwagę od licznych mankamentów jej urody. Wtedy właśnie został zapoczątkowany trend w designie, który obserwuj...
Felietony, Jagged Edge

Na klatę

Któregoś dnia w sandwiczszopie na parterze mojego biurowca spotkałam Zaprzyjaźnionego Chińczyka z firmy dwa piętra wyżej. „How are things?” – zapytałam grzecznie. „Same shit” – odpowiedział równie uprzejmie. Gdyby powiedział: „Fine, thank you”, grzeczności zostałyby uznane za wyczerpane, a konwersacja za zakończoną. Jego odpowiedź niosła jednakże pewien ładunek emocjonalny. Należy bowiem wiedzieć, że shit w północnoamerykańskim angielskim to nie tam jakieś zwykłe gówno. To cały skondensowany, kulturowo-lingwistyczny twór, powszechny w języku nie tylko prymitywnie wysławiających się nastolatków z getta, ale także środowisk twórczych i urzędników biurowych w eleganckich garniturach. Może to taka odtrutka, gest samoobrony wobec nieuniknionych nieprzyjemności dnia codziennego, czy korporacji,...
Business&Beauty Magazyn