Koncern odgrywał i nadal odgrywa nieocenioną rolę w polskim przemyśle samochodowym. Przez dziesięciolecia wytwarzał nad Wisłą więcej samochodów niż jakikolwiek inny producent. Fiat zmotoryzował Polskę. Robił to przed II wojną światową i wiele lat po niej. Aktualnie Grupa Fiat ma w Polsce 17 spółek, zatrudniających niespełna 14 tysięcy pracowników. Roczny obrót przekracza 25 mld zł.
Pierwsze dwa fiaty trafiły do Polski w 1906 r., zaś w lutym 1920 r. kontrakt Włochów z firmą Herman Meyer dał początek spółce Polski Fiat. Po II wojnie światowej (i licznych perturbacjach) rozpoczęto w 1967 r. produkcję modelu Fiat 125 p. Literka „p” oznaczała kilka zmian w stosunku do pierwowzoru, w tym przede wszystkim starsze i słabsze silniki; niemniej samochód prezentował się naprawdę wspaniale i od razu stał się dobrem bardzo pożądanym. Jeśli ktoś pod koniec lat 60. i na początku 70. jeździł fiatem, był rzeczywiście „kimś”. Wzbudzał podziw i zazdrość. I to nie tylko dlatego, że kupno samochodu było dla wielu osób nieosiągalne ze względu na cenę. Wówczas można było w prasie znaleźć ogłoszenia typu „zamienię samochód na dom” lub odwrotnie. Taka była wartość dobrego auta. Oczywiście i dzisiaj są modele warte tyle, co ładny dom, ale to wyjątki.
Kierowcy pamiętający tamte czasy zwracają uwagę jeszcze na jedną rzecz: choć dobrej jakości dróg było niewiele, jeździło się wspaniale – bo były puste. Jeszcze w latach 70., jadąc w nocy popularną „gierkówką”, czyli drogą z Warszawy do Katowic, można było używać długich świateł i tylko co kilka, kilkanaście minut trzeba je było zmienić, gdy jechał ktoś z przeciwka; dzisiaj to nieosiągalne. Znalezienie miejsca do parkowania, nawet w centrach dużych miast, też nie nastręczało żadnych kłopotów. Czasem rzeczywiście można pomyśleć o tym okresie z zazdrością. Nie był to już „dziewiczy” czas pierwszych pojazdów, ale moment, gdy auta stawały się coraz lepsze technicznie, a na dodatek dodawały właścicielom sznytu.
Pod koniec lat 70. pojawiły się u nas, dostępne jedynie za dewizy, nowsze i lepsze modele Fiata: 131 Mirafiori i 132, które stały się marzeniem wielu miłośników motoryzacji. Drugiego wybierali jako samochód służbowy dygnitarze, zaś pierwszy był symbolem wysokiego, ekonomicznego statusu społecznego. Jeśli ktoś wówczas jeździł takim autem, musiał być rzeczywiście bogatym człowiekiem.
Po wydarzeniach 1970 r. w Polsce władze doszły do wniosku, że potrzebujemy małego samochodu „dla każdego”. W połowie 1973 r. ruszyła w Bielsku i Tychach produkcja małolitrażowego samochodu Fiat 126 p. Licencję od Włochów kupiliśmy zaledwie w rok po debiucie w ich kraju. 126 p, nazwany szybko „maluchem”, nie był już jednym z powojennych pionierów motoryzacji. Początkowo miał być „samochodem dla polskiego robotnika”, jednak szybko stał się przedmiotem spekulacji, a jego cena rosła, i to zarówno ta oficjalna, jak i wolnorynkowa. Przedpłaty, talony, wkrótce także sprzedaż za waluty – prawdopodobnie nikt z decydentów nie spodziewał się aż tak dużej popularności i popytu na ten samochód. Ulice powoli zapełniały się „maluchami”. Jednocześnie ruszyła cała machina wolnorynkowa – pojawiało się mnóstwo gadżetów motoryzacyjnych i artykułów poprawiających niedoróbki produkcji. W miarę upływu czasu niektóre wyroby z rynku pojawiały się w fabrycznych egzemplarzach.
Samochód był też unowocześniany. Na początku lat 80. szczególnie poszukiwane były specjalne wersje eksportowe „Red” lub „Brown”, czyli ładnie wykończone i dopasowane kolorystycznie modele, z lekko przyciemnionymi szybami oraz fabrycznymi zagłówkami.
Fiat 126 p bezsprzecznie zmotoryzował Polskę, trafił w najdalsze zakątki kraju, pobudził wyobraźnię, a do tego miał ogromny wpływ na wiele gałęzi gospodarki. Nigdy wcześniej i już z pewnością nigdy więcej nie pojawi się u nas taki samochód. To był milowy krok w historii Polski i polskiej motoryzacji.
Fiat 500 – powrót do przeszłości
Przed laty pierwsza „pięćsetka” kojarzyła się, zwłaszcza młodym ludziom, z pięknymi chwilami spędzonymi za kierownicą. Jej następcą został Fiat 126, który z kolei dla wielu Polaków był pierwszym samochodem, niekoniecznie własnym. Bo przecież niejeden z nas, w tym piszący te słowa, swoje prawo jazdy zdobył, ucząc się na popularnym „maluchu”.
Nieprzypadkowo premiera nowego Fiata 500 odbyła się równo 50 lat po debiucie swojego pierwowzoru, który miał miejsce w 1957 r. Ten model jest wizytówką i symbolem koncernu. Oczywiście trudno dzisiaj o taką rewolucję, jaką była tamta „pięćsetka” ze swoją charakterystyczną karoserią, niemniej obecna wersja również ma swój styl i budzi u wielu zachwyt. Dzisiaj także niejeden młody człowiek zabierze na randkę dziewczynę swoim Fiatem 500, a za kilka lub kilkanaście lat ten samochód będzie dla niego nie tylko wspomnieniem z kategorii „motoryzacja”.
Jeszcze podczas projektowania tego auta koncern udostępnił specjalną stronę internetową, dzięki której internauci mogli śledzić postęp prac projektowych, a jednocześnie zgłaszać swoje uwagi i pomysły. W efekcie przód stanowi udane połączenie aktualnej linii stylistycznej ostatnich modeli Fiata z elementami rozpoznawczymi pierwszej „pięćsetki”, m.in. takimi jak zestawienie okrągłych lamp górnych z lampami dolnymi, a przede wszystkim charakterystyczne „wąsy” umieszczone po obu stronach znaku firmowego. Szeroka gama wyposażenia, trzy silniki i 5 gwiazdek w próbach zderzeniowych Euro NCAP mogłyby być wizytówką Fiata 500. Ale jest nią głównie jego sylwetka, ten cały design, który cieszy właściciela, a jednocześnie robi wrażenie na innych.
Klienci mogą wybierać spośród 12 wersji kolorystycznych (w tym pastelowych, nawiązujących do lat 50. i 60.), różnych rodzajów tapicerki, obręczy kół, osłon lusterek, itp. Wszystkie te elementy pozwalają na skomponowanie ponad 500 tysięcy indywidualnych wersji samochodu. Można się zgubić… A przecież do tego trzeba jeszcze doliczyć setkę akcesoriów zaprojektowanych specjalnie dla Fiata 500, wśród których najoryginalniejsze to elektryczny dozownik zapachów z trzema różnymi perfumami do wyboru lub kolorowe, wymienne obudowy na kluczyki, pozwalające dopasować je do barwy nadwozia.
Zapachniało klasą premium, a to przecież tylko „malutka pięćsetka”. Ale powracają czasy, gdy dla zaspokojenia własnych ambicji, a jednocześnie pokazania innym swojego gustu, niekoniecznie trzeba kupować tzw. wypasioną, sportową brykę. Małe auta, dzięki ogromnym możliwościom personalizacji, pozwalają także na zaspokojenie najbardziej wybrednych upodobań. Jednocześnie te niewielkie samochody nie kosztują tak sporo i są o wiele tańsze w eksploatacji, no i znacznie łatwiej takiego maluszka zaparkować…
Samochód przypadł do gustu Polakom. Niestety, wielu z nich wzdycha, że w obecnych czasach nie jest on na ich kieszeń. Ale „pięćsetek” powoli przybywa, także tych z drugiej ręki. Zaczynają ten model kupować niektóre firmy, dla których jest to dodatkowa forma promocji.
Klaudiusz Madeja
fot. Fiat Group Automobiles S.p.a.