ARCHIWUM Magazynu B&B - zakończył działalność w 2018

Lublin – przypadek prowincjonalny

Jeszcze kilka lat temu prowincjonalność, słaby dojazd, niedoinwestowanie, może nawet marazm i powszechne pragnienie ucieczki do krain po lewej stronie Wisły, gdzie są dobrobyt, zarobki i perspektywy – to był opis naszego miasta. Wystarczająco małe, by bez przeszkód przemieszczać się piechotą czy rowerem, nawet z jednego krańca na drugi, by wieczorem w knajpie łatwo spotkać znajomych. Miejsce, gdzie pośpiech wielkomiejski i wyścig szczurów są pojęciami nieco egzotycznymi.

A jednocześnie to miasto wystarczająco duże: są tu urzędy, sklepy i poczty całodobowe, kina, teatry i inna oferta kulturalna oraz cała masa uniwersytetów. Zaś różnych punktów, gdzie można się spotkać, zjeść i napić jest naprawdę wiele. Zwłaszcza latem, kiedy otwartych jest mnóstwo ogródków kawiarnianych. I choć nadal łatwo w Lublinie „znać wszystkich”, to jednak jest na tyle wielkomiejsko, żeby „to, co ludzie powiedzą” nie było istotnym czynnikiem społecznym.

Położenie i pamiątki historyczne

Trudno jest do Lublina dojechać, kolej jeździ wolno i coraz rzadziej, drogi są słabe, a lotnisko dopiero się buduje. Ale kiedy już się tutaj trafi, zwłaszcza z miejscowym przewodnikiem, łatwo jest się zachwycić nieco wschodnim klimatem miasta, wolniej płynącym czasem, świeżym powietrzem, dużą ilością miejskiej zieleni, życiem kulturalnym i towarzyskim. Stolica regionu, największa aglomeracja wschodniej Polski położona jest na zachwycających krajobrazowo terenach Wyżyny Lubelskiej. Blisko stąd na Roztocze, ale jeszcze bliżej w okolice Nałęczowa, Kazimierza Dolnego pobliskiego pojezierza łęczyńsko-włodawskiego, terenów wokół Lasów Kozłowieckich – jest mnóstwo okazji do podziwiania mniej lub bardziej dzikiej przyrody.

W swojej ponadsiedemsetletniej historii miasto miało okresy chwały i bogactwa. W XV-XVI wieku było silnym ośrodkiem handlowym oraz miejscem historycznych wydarzeń, z zawarciem unii polsko-litewskiej na czele. Teraz jest prowincjonalną stolicą województwa, wielcy inwestorzy nie garną się do walki na tutejszym ugorze, postpeerelowskie, duże zakłady przemysłowe dawno upadły i nie jest łatwo o pracę, a tym bardziej o dobrą płacę.

Malownicze kontrasty

Nie opuszczając granic miasta, możemy odwiedzić ogród botaniczny i położony nieopodal skansen, bardzo atrakcyjne miejsca, jeśli ma się ochotę na kontakt z naturą. Wycieczka do skansenu to jak wyjazd na wieś, powietrze i przestrzeń całkiem inne, a charakter placówki gwarantuje brak cywilizacyjnych skażeń.

Stare Miasto, coraz bardziej odremontowane i bezpieczne, zachwyca swoją wyjątkowo dobrze zachowaną zabudową. Warto wstąpić na Zamek Lubelski i odwiedzić unikalną kaplicę. Do obejrzenia w mieście jest także kilka obiektów związanych z bezpowrotnie utraconym przedwojennym, żydowskim charakterem Lublina; do 1939 roku jedną trzecią mieszkańców stanowili Żydzi. Szczególne zasługi dla zachowania pamięci o tamtym Lublinie ma Teatr NN.

Do tutejszej specyfiki należy gwałtowne zróżnicowanie miejskiej przestrzeni. Gwarantuje to już samo położenie na wzgórzach. Czasem wystarczy pokonać tylko kilkadziesiąt metrów, żeby znaleźć się w zupełnie odmiennym krajobrazie, np. wchodząc w bramę jednej z kamienic starówki. Wiele jest jeszcze (choć coraz mniej) zaniedbanych miejsc, czasem pięknych śladami dawnej urody, jak niektóre zakamarki śródmieścia, czy Park Ludowy, a czasem brzydkich, jak np. okolice Dworca PKS. Ale kiedy już pokona się trasę przez mało aromatyczny dworzec-bazar i plac z przystankami busów i wejdzie w wąską, stromą uliczkę na Wzgórzu Czwartkowym, to widok z placyku przed kościołem okaże się niezrównany – poetycki i zaczarowujący. I takich kontrastów spotkać można tutaj wiele.

Siła kultury

Choć tradycje kulturalne Lublin ma duże, to w ostatnich latach można zaobserwować jeszcze większe ożywienie w tej dziedzinie. Przyczyniło się do niego kandydowanie Lublina w konkursie na Europejską Stolicę Kultury 2016.

 

O szanse Lublina pytam Michała Miłosza Zielińskiego, asystenta Dyrektora Artystycznego projektu Lublin ESK 2016 [rozmowa przeprowadzona w maju b.r. – red.]

Agnieszka Drwal: W 2016 roku któreś z pięciu miast Polski (Lublin, Warszawa, Gdańsk, Katowice albo Wrocław), równolegle z miastem hiszpańskim, będzie Europejską Stolicą Kultury. Jak to się stało, że Lublin stał się tak poważnym kandydatem?

Michał Miłosz Zieliński: To nie do końca prawda, że Lublin ma niewielki potencjał. Jeśli chodzi o kulturę czy siłę społeczną, to trudno byłoby znaleźć podobne w innym polskim mieście o zbliżonych rozmiarach, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę położenie geograficzne i trudności komunikacyjne.

Jednym z założeń konkursu ESK jest to, że tytuł ten nie jest przeznaczony dla miasta, które ma już zbudowaną pozycję w świecie, jak Kraków czy Wrocław. To projekt skierowany do miejsc, które mają prężne życie kulturalne, są ciekawe artystycznie, a są miastami nieodkrytymi. W tej chwili w Lublinie nie pozostało już nic z tego, co gospodarczo stanowiło w latach 50-70 XX wieku o rozwoju miasta i regionu, i my musimy znaleźć jakąś nową drogę, wymyślając się na nowo. Odwołujemy się w tym do akademickości Lublina, która jest wielkim potencjałem tego miasta, i do kultury, która w ciągu ostatnich lat zrobiła z Lublina miasto godne kandydowania do ESK.

Wydaje mi się, że kwestia – nie chciałbym powiedzieć „zacofania” Lublina, ale jego opóźnienia, prowincjonalności – jest tak naprawdę naszą siłą. Pokazujemy, że małe miasto położone na rubieżach UE, spychane w strategiach polskich i europejskich na margines, może wygenerować z siebie pokaźną siłę, stanąć w konkurencji z najpoważniejszymi ośrodkami miejskimi w Polsce.

Agnieszka Drwal

 


Business&Beauty Magazyn