Winston Churchill zwykł mawiać o Polakach, że dla nas można wszystko zrobić, ale z nami nic. Pił do naszej kłótliwości i skłonności komplikowania prostych wyborów. Znacznie wcześniej nasz rodak, hrabia Aleksander Fredro, określał swoich pobratymców jako szlachecki naród, który machanie szablą (najprawdopodobniej po pijanemu) przedkłada nad ciężką pracę prowadzącą do sukcesu. Obaj się teraz przewracają w grobie, kiedy widzą nasze osiągnięcia ostatnich 24 lat. Polityczna zgoda przy Okrągłym Stole zapoczątkowała okres prosperity, jakiego nie mieliśmy od czasów XVII wieku. Pokazaliśmy Europie, światu, ba, sobie samym, że jesteśmy pracowici, zaradni, słowni, punktualni, że myślimy głową, a nie szablą, a i okowitę pijemy z niespotykanym umiarem, że wymyślamy produkty i usługi, które z powodzeniem sprzedajemy na konkurencyjnych zagranicznych rynkach. W roku 2004 mieliśmy 7% wzrost gospodarczy, najwyższy na świecie.
Dziś mamy 0,5% i kasa państwa jest pusta. Dlaczego? Bo politycy nauczyli się traktować publiczne i prywatne pieniądze jak święconą wodę. Prawie każdy sięga po nie ręką. I naszych obecnych polityków, w przeciwieństwie do Ojców Założycieli III RP, nie za bardzo obchodzi, dokąd płynie statek, byle tylko oni trzymali ster. Ale od czasu do czasu zapiejemy, że jesteśmy Zieloną (tj. finansową) Wyspą na morzu europejskiego kryzysu ekonomicznego, jakby wierząc, że to kogut wywołuje swoim pianiem wschody słońca.
Generał de Gaulle powiedział kiedyś, że polityka jest zbyt poważną sprawą, by zostawiać ją politykom. BCC od dawna wykrzykuje przedstawicielom ludu w Sejmie i rządzie, że to nie kogut wywołuje słońce, ani nawet minister finansów, ale przestrzeganie określonych zasad rynkowych i dyscyplina finansowa. Odstępstwa od nich, czasem słodkie, jak np. interwencjonizm państwowy, budują kryzys. I z nim mamy dziś do czynienia w naszym kraju. I naprawdę mała w tym „zasługa” perturbacji gospodarczo-finansowych na rynkach UE czy w strefie euro. Przez ostatnie 6 lat nawarzyliśmy sami sobie piwa i piana wlewa się nam teraz do nosa. Zaciągnęliśmy długi – na statystycznego Polaka przypada 23 tysiące złotych. Tego wyczynu nie pobił nawet towarzysz Edward Gierek. W podobnych czasach, podczas Wielkiego Kryzysu, prezydent F.D.Roosvelt wystąpił z orędziem do narodu i powiedział Amerykanom: „Nigdy nie mieliśmy tak mało czasu, by zrobić tak wiele”.
Platformie Obywatelskiej zostało niespełna 2 lata. Nic. Musi zapalić prawdziwe Zielone Światło dla polskiej przedsiębiorczości, odblokować sądy, zmniejszyć biurokrację, wprowadzić powszechny i sprawiedliwy system ubezpieczeń społecznych, zlikwidować zasiłki na fałszywych bezrobotnych i fałszywych biednych. Ktoś powie: chłopie, co ty gadasz, chcesz, żeby wyborcy rzucili ci się do politycznego gardła? Tony Blair, jak dotąd mąż stanu najdłużej piastujący w Europie urząd premiera, utrzymywał, że są sytuacje, kiedy dobro kraju stawiać trzeba nad interesem obywateli, że społeczeństwo nie zawsze kieruje się logiką, ale zada pytanie i rozliczy premiera z tego, czy on się nią kierował. Tej prawdy trudno nie adresować do Donalda Tuska. Bez specjalnej jednak nadziei na realizację. Szkoda.
Wracam do początku tych deliberacji. Pokazaliśmy Europie i światu… i teraz też pokażemy, że umiemy pokonywać kryzysy. Idzie jednak o to, by ludzie nie płacili za to zbyt wysokiej ceny, by Polska nie spadła do Europy trzeciej prędkości. Jak głosił Bronisław Geremek – nasza ojczyzna może stać się mocarstwem europejskim średniej wielkości. Parafrazując Kennedy’ego, powinniśmy zapytać siebie, co możemy uczynić dla kraju, a nie czekać, co kraj może uczynić dla nas. I namówić do podobnego działania premiera.
Marek Goliszewski
Założyciel Business Centre Club