Rynek nieruchomości został najbardziej dotknięty przez kryzys finansowy. Nad przyczynami można by długo dyskutować, w Stanach Zjednoczonych najbardziej przyczyniła się do niego bezmyślność banków w przyznawaniu kredytów osobom nieposiadającym wkładu własnego i niedającym nadziei na spłatę kolejnych rat. Dynamicznie rozwijający się rynek doznał jeszcze większego przyspieszenia wskutek działań, po pierwsze – pracowników banków, mających sporą prowizję od sprzedanego kredytu, a po drugie – ludzi, którym wydawało się, że „jakoś to będzie”. Okazało się, że niestety, nie będzie. Bańka spekulacyjna, która powstała wskutek podnoszących się cen poszczególnych nieruchomości w końcu pękła, pozostawiając w bardzo złym położeniu nabywców, którzy zakupili swoje wymarzone domy w momencie, w którym osiągnęły one najwyższą cenę. Dziś te nieruchomości ponownie pojawiają się na rynku, wystawiane na sprzedaż przez banki, które je przejęły.
Po co o tym piszę? Ponieważ można nabyć apartament z widokiem na ocean, usytuowany przy florydzkiej plaży, za stosunkowo niewielkie pieniądze (do kosztów należy również doliczyć comiesięczny czynsz dla wspólnoty mieszkaniowej).
Zastanawiając się nad zakupem nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, należałoby w pierwszej kolejności pomyśleć, w jaki sposób do tego podejść. Rynek jest pełen ofert lepszych i gorszych mieszkań, apartamentów, domów. Jeżeli skoncentrujemy się na walorach odpoczynkowych, to nieruchomości na Florydzie są usytuowane według klucza nabywców. Są osiedla dla ludzi w wieku 50+, gdzie hucznych zabaw nikt nie będzie urządzał. Zajmują je biznesmeni, którzy dość mają przepychu i blichtru kolejnych bankietów, chcą po prostu odpocząć, przez chwilę zapomnieć o tym, że są bogaci i stać ich na wszystko.
Są też apartamenty, których głównym przeznaczeniem jest przyciągnięcie ludzi młodych, którzy na Florydę przyjeżdżają po to, aby się dobrze bawić. Są oczywiście mniej luksusowe i będą sporo tańsze. Należy pamiętać, że Amerykanie, mający sześciopasmowe drogi i samochody wyposażone w silniki o pojemności sześciu litrów, nie budują też apartamentów o niewielkim metrażu. 80, 100, 120 m2 to norma. Obszerność wnętrz, klimatyzowane pomieszczenia, pogoda i położenie nieruchomości z widokiem na ocean wynagrodzą wszelkie niedostatki jakości wykończenia, które przecież w każdej chwili możemy zmienić – lepiej zastanowić się nad fachową polską ekipą wykończeniową niż amerykańską, przyzwyczajoną do innych standardów niż przeciętny Europejczyk.
Przedział cenowy jest niemożliwy do określenia. Wszystko zależy od stanu nieruchomości. Amerykański obywatel, kupując nieruchomość, woli przyjść na gotowe. Zaniedbane apartamenty (czyli takie, w których trzeba pomalować ściany i wymienić wyposażenie kuchenne i łazienkowe) można kupić za cenę kawalerki w niekoniecznie prestiżowej dzielnicy w Warszawie, czasami nawet taniej. Należy brać pod uwagę, że nabywając nieruchomość na amerykańskim rynku, dyktujemy warunki transakcji. Wystawione przez banki nieruchomości przede wszystkim mają szybko znaleźć nabywców, aby jak najszybciej można było wycofać pieniądze. Zważywszy na fakt, że nieruchomości jest zatrzęsienie, banki będą skore do sporych cenowych negocjacji, których często w ogóle nie bierze się pod uwagę, przyjeżdżając do Stanów z Europy. Nieruchomości i tak są znacznie tańsze, dziś jednak można wykorzystać przymus szybkiej sprzedaży i uzyskać możliwie najlepsze warunki. Tym bardziej, że recesja jeszcze się nie skończyła i popyt na nieruchomości jest niewielki. A to najlepszy czas dla kogoś z pełniejszym portfelem.
W oczekiwaniu na wizę, warto szukać kontaktu do licencjonowanych agencji pośrednictwa, które w przeciwieństwie do rynku polskiego mają zdecydowanie większy udział procentowy sprzedanych nieruchomości na rynku. Rynek pośrednictwa w Stanach jest znacznie bardziej rozwinięty niż w Polsce, stąd też należy pamiętać o początkowym, ograniczonym zaufaniu do momentu zapoznania się z osobami, które będą szukać dla nas apartamentu czy domu. Pamiętać należy, że Amerykanie są znacznie swobodniejszymi w obyciu ludźmi niż Europejczycy.
Co do jakości materiałów budowlanych, z których zostały postawione budynki, należałoby się zorientować na miejscu, z góry można przyjąć tylko, że normy amerykańskie są znacznie luźniejsze niż normy europejskie, nastawione na masowość procesu budowy. Nie ma też sensu popadać z tego powodu w zwątpienie, amerykański klimat inaczej obchodzi się z lżejszymi konstrukcjami budowlanymi niż klimat w naszym kraju.
Adrian Turecki
fot. Aneta G
Zobacz też: Nie zawsze słoneczna Floryda