Rok 2010 to wychodzenie z globalnego kryzysu, jaki miał miejsce mniej więcej od połowy 2008 r. do pierwszego kwartału 2010. To także czas realizowania się w gospodarce scenariusza umiarkowanie optymistycznego. Dotyczy to zarówno Polski, UE, jaki i gospodarki światowej. Najbardziej widocznymi znakami poprawy koniunktury był powrót aktywności gospodarczej w większości krajów mocno dotkniętych skutkami kryzysu do poziomów niemal przedkryzysowych. Dotyczy to w szczególności produkcji przemysłowej, tempa wzrostu PKB oraz międzynarodowej wymiany handlowej.
Dla Polski naturalne albo długofalowe tempo wzrostu to około 4-5 proc. w odniesieniu do PKB i 8-10 proc. dla produkcji przemysłowej. Przez kilka kwartałów w okresie kryzysu mieliśmy, w relacji rok do roku, znaczny spadek produkcji przemysłowej (w niektórych branżach w skali dwucyfrowej), niewielki spadek popytu krajowego i tylko niewielki (1-2 proc.) wzrost PKB. Negatywne efekty kryzysu były zatem całkiem poważne. W rezultacie powstała rezerwa wzrostu. Ta rezerwa będzie w najbliższych latach uaktywniana, podnosząc tempo wzrostu do poziomów przejściowo nieco ponad poziom długofalowy. Na tej podstawie oczekuję tempa wzrostu PKB na poziomie 5-6 proc. w latach 2012-2014.
Rok 2011 to okres dalszej stopniowej poprawy koniunktury, ale jeszcze nie boomu gospodarczego. Stąd następująca prognoza: wzrost PKB między 4 a 4,5 proc., niewielki spadek stopy bezrobocia rejestrowanego z około 12 proc. do około 11,5 proc., wzrost wydatków inwestycyjnych w środki trwałe w tempie ok. 5-8 proc., wzrost średniej płacy nominalnej w gospodarce narodowej w tempie o ok. 5 proc.
Dalszy powolny powrót apetytu na ryzyko globalnych inwestorów finansowych powinien podtrzymać lekką presję aprecjacyjną na złotego. Powrót do znacznie silniejszego złotego jest możliwy raczej dopiero w latach 2012-2014, i tylko jeśli istotnie dojdzie w tych latach do dalszej poprawy koniunktury w Polsce i na świecie. Moja prognoza stopy inflacji cen konsumpcyjnych to około 3-3,5 proc. Taka inflacja i perspektywa dalszej poprawy koniunktury gospodarczej w Polsce przekona zapewne RPP o potrzebie rozpoczęcia wiosną serii kilku (trzech-czterech) małych (po 0,25 pkt proc.) podwyżek stóp procentowych NBP w 2011 r. Takie umiarkowane podwyżki są tym bardziej prawdopodobne, że już w drugiej połowie roku 2010 ceny produkcji sprzedanej przemysłu rosły w tempie ok. 4,5 proc. rok do roku.
Oczekujemy zmniejszania deficytu budżetowego, czyli zacieśniania polityki fiskalnej. Spodziewamy się również aprecjacji złotego i wzrostu stóp procentowych, czyli zacieśniania polityki monetarnej. Jedno i drugie zacieśnianie będzie stopniowe, rozłożone na mniej więcej 3 lata. Tym niemniej taka, z konieczności trochę restrykcyjna, polityka makroekonomiczna to jeden z powodów, dla których poprawa koniunktury w roku 2011 będzie zapewne stosunkowo umiarkowana.
prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC