ARCHIWUM Magazynu B&B - zakończył działalność w 2018

Przez audyt do oszczędności

Rozmowa z prezesem DB Energy Sp. z o.o. z Wrocławia, firmy audytorskiej specjalizującej się w usługach z zakresu konsultingu elektroenergetycznego, Krzysztofem Piontkiem.

 

Sandra Rakiej: Oszczędzanie jest terminem niezwykle popularnym w kontekście światowego kryzysu ekonomicznego. Przedsiębiorstwo DB Energy zostało założone z myślą o klientach, którzy tych oszczędności poszukują. Zakładam, że zna pan doskonale sytuację polskiej gospodarki, jeżeli chodzi o zużycie energii. Jak wypadamy na tle światowym i europejskim? Czy pańskim zdaniem Polacy korzystają z energii nierozsądnie?

Krzysztof Piontek: Polska gospodarka jest jedną z najbardziej energochłonnych w Europie. Przyczyn takiego stanu jest jednak wiele, nie do końca znaczenie ma tu nie najnowsza technologia produkcji i ciągnąca się za nami historia zaniedbań. U nas po prostu dużo się produkuje, dużo więcej niż u naszych zachodnich sąsiadów, w procesach zdecydowanie energochłonnych. Na terenie Polski działają jedne z największych zakładów chemicznych w Europie, jedna z największych światowych kopalń miedzi, a cała gospodarka oparta jest o węgiel, który również nie jest tani energetycznie w wydobyciu. Polska nie jest więc wcale, obiektywnie patrząc, najgorsza pod względem efektywności energetycznej. Nasze badania i wykonane audyty pokazują, że w zasadzie, niezależnie od branży gospodarki, udaje się znaleźć możliwości poprawy i uzyskać redukcję zużycia energii średnio o 15-20 proc. Takie efekty są spektakularne. Często rezerwy leżą nie tylko w starych instalacjach, ale również w organizacji pracy i możliwości regulacji. Tego w polskim biznesie często brakuje. Przyczyną jest głównie brak wiedzy i obiektywnie nadal niskie koszty produkcji na tle Europy, które nie wymuszają działań w tym zakresie.

Działają państwo w stosunkowo nowej branży, a audyty elektroenergetyczne są w Polsce cały czas mało popularne. Czy kryzys ekonomiczny wpłynął na wzrost zainteresowania oferowanymi przez DB Energy usługami, czy szukanie oszczędności w zużyciu energii to standard, do którego firmy aspirują?

Kryzys na pewno pomógł nam w promowaniu poszukiwania oszczędności w kosztach zakupu mediów energetycznych. Na bazie naszych doświadczeń mogę powiedzieć, że duże firmy są zdecydowanie bardziej zorientowane w możliwościach, jakie niosą za sobą nowoczesne metody diagnostyki instalacji energetycznych i ukryte w technologiach oszczędności. Natomiast mniejsze firmy wraz z rozwojem, czy też poszukiwaniem nowych rozwiązań dla swoich organizacji, odkrywają zalety zewnętrznych specjalistów od energetyki i korzyści, jakie niosą ze sobą proponowane im rozwiązania. W połowie zeszłego roku weszła w życie ustawa o efektywności energetycznej, która powoduje, że nasze poszukiwanie oszczędności będzie miało zdecydowanie więcej reguł. Konieczne będzie ponadto regularne wykonywanie prac na rzecz efektywności przez firmy podobne do naszej. Widzimy też w tym zakresie zdecydowaną szansę na dalszy rozwój rynku oraz potencjalnie wzrost wartości naszej firmy.

Domyślam się, iż na energii oszczędzić można w głównej mierze na dwa sposoby. Przede wszystkim ograniczając jej zużycie, bądź też obniżając cenę jednostki. Które z tych rozwiązań jest przez pana bardziej rekomendowane, a które preferują klienci? A może oba wyjścia powinny być stosowane kompleksowo?

Nasi klienci dzielą się na dwie podstawowe grupy – tych którzy poszukują szybkich oszczędności, żeby doraźnie podnieść rentowność prowadzonej działalności oraz tych, którzy nie mogą narzekać na kondycję finansową i działają profilaktycznie, ewentualnie pielęgnują tylko gospodarkę energetyczną w zakładzie. Z naszego punktu widzenia zdecydowanie wyższy potencjał dostrzegam w działaniach podnoszących efektywność energetyczną i rekomenduję poprawę gospodarki energią elektryczną, cieplną i chłodem. Zdajemy sobie jednak sprawę z faktu, że klient pierwszego typu wybierze zapewne tylko wariant negocjacji stawek (szczególnie energii elektrycznej) – zwłaszcza, jeśli nie korzystał do tej pory z umów bilateralnych – co będzie wiązało się z dużymi oszczędnościami w zasadzie bez ponoszenia istotnych nakładów finansowych. Drugi klient zdecydowanie powinien być zainteresowany kompleksową usługą, polegającą na połączeniu wspomnianych przez panią obszarów. Daje ona dużo większe możliwości poszukiwania oszczędności – nie tylko w zużyciu energii i kosztach jednostki, umożliwia ona również dokładną analizę warunków umowy dystrybucyjnej i eliminację ewentualnych zbędnych kosztów stałych. Co więcej, dokładne przebadanie techniczne instalacji pozwala w znakomity sposób zwiększać skuteczność negocjacji stawek i powinno być wykonywane jako usługa kompleksowa. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt naszych prac: poszukując możliwych oszczędności w zużyciu energii, możemy wskazać również na ewentualne braki w zakresie bezpieczeństwa użytkowania instalacji. Tego nie uzyskamy negocjując tylko ceny, a to także wpływa na całościowe koszty.

Wyniki audytów energetycznych są bardzo miarodajne i łatwo zaobserwować, czy działanie przyniosło efekty. Na jaki poziom oszczędności mogą liczyć wasi klienci?

Audyt jest doskonałym narzędziem pokazującym, gdzie w sensie technicznym znajduje się zakład, jaka jest kondycja instalacji, jak energochłonna jest produkcja i jaki efekt ograniczenia zużycia energii czy też ograniczenia kosztów da się uzyskać. Nasi klienci to bardzo różne podmioty, o różnym stopniu zaawansowania technicznego i o różnej świadomości związanej z efektywnością energetyczną. Różne są też możliwości inwestycyjne, i dlatego częścią audytu powinna być kompleksowa analiza efektywności inwestycji. Różnica polega więc głównie na identyfikowanych oszczędnościach i skali możliwości wprowadzenia ich w życie. W zależności od branży mogę powiedzieć, że zidentyfikowane przez nas poziomy oszczędności w samych zmianach technicznych zaczynają się od 8 proc. całkowitych średnich kosztów energii (są to koszty razem z usługą dystrybucyjną, czyli opłatami za dostarczenie kupowanej energii) w przypadku nowych zakładów o nieskomplikowanej, prawidłowo eksploatowanej instalacji elektrycznej, do nawet 40 proc. w przypadkach, gdy mamy do czynienia ze starym, dużym zakładem, posiadającym wyeksploatowane elementy infrastruktury i gdzie opłacalna jest zmiana np. technologii zasilania na układ poligeneracyjny. Nie ma jednak jednej odpowiedzi na postawione pytanie. Najczęściej odpowiadamy, że to okaże się po wykonaniu audytu. Na bazie wizji lokalnej, poprzedzającej ofertę audytu, możemy jednak zawsze zidentyfikować przedział spodziewanych oszczędności.

Skorzystanie z audytu energetycznego nie jest jednak usługą bezpłatną. Jakie środki finansowe klient musi najpierw zainwestować, aby w rezultacie oszczędzić, i – czy to w ogóle się opłaca?

Sam audyt w stosunku do identyfikowanego potencjału oszczędności jest usługą w zasadzie tanią. Bardzo często pozwala również zaoszczędzić środki związane z nietrafionymi inwestycjami. A zdecydowanie lepiej w takim przypadku wydać 100 tys. zł na audyt, który powie nam wszystko o możliwościach oszczędzania, niż 1 mln zł na inwestycję potencjalnie energooszczędną, która nie przynosi zakładanego efektu. Najczęściej identyfikowane oszczędności wiążą się z niskonakładowymi zmianami. W tym znaczeniu są to inwestycje infrastrukturalne bądź technologiczne o okresie zwrotu nieprzekraczającym 3 lat. W audytach jednak bardzo często pojawiają się inwestycje o kilkumiesięcznych okresach zwrotu, a czasami nawet zmiany beznakładowe związane z organizacją pracy, czy też korektami formalnymi dotyczącymi zamówienia mocy i innych warunków umowy.

Dla każdego dyrektora finansowego dużego zakładu produkcyjnego tego typu inwestycje i audyt są najczęściej bardzo ciekawe, bo bardzo ciężko byłoby znaleźć na rynku inwestycje o rentowności około 30 proc. Na sam audyt pozyskać można środki z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Taki audyt jest zresztą niezbędny, by starać się o dofinansowanie inwestycji proekologicznych, choćby w ramach przetargów na przyszłe białe certyfikaty.

Rynek sprzedaży energii nie jest zmonopolizowany. Czy najtańszy dostawca to zawsze ten, który oferuje najlepszą usługę? Na jakie „kruczki” należy uważać, podpisując umowę z daną firmą?

Rynek energii nie jest zmonopolizowany, to prawda, natomiast w dużej mierze, mimo wszystko, jest regulowany. Nie należy się więc obawiać złej jakości usług. Problemem są natomiast często niezbyt korzystne zapisy umów, zobowiązujące klienta np. do wypowiedzenia umowy z sześciomiesięcznym wyprzedzeniem pod groźbą przedłużenia umowy na kolejny rok. Takie zapisy w kontraktach zdarzają się zresztą u wszystkich dostawców, nie tylko najtańszych, aczkolwiek to właśnie oni najczęściej próbują sobie „odbić” niską cenę energii na mniej zorientowanych klientach. Innym problemem są opłaty handlowe – ,„abonament” za korzystanie z usługi. Często niska cena energii kompensowana jest właśnie w opłacie handlowej. Klient niezorientowany w zapisach oferty może dać się złapać na niską cenę jednostki, a nie zauważyć wysokiej comiesięcznej opłaty handlowej. W takim przypadku najczęściej zaczyna się zastanawiać nad ceną całościowych kosztów energii dopiero przy pierwszej fakturze, a wtedy jest już często zbyt późno na interwencję.

Od pewnego czasu mamy w Polsce wolny rynek energii elektrycznej, ale czy fakt ten naprawdę wpłynął na zmianę decyzji klientów? Czy dużo firm migruje do innych dostawców?

Niedawno Urząd Regulacji Energetyki ogłosił statystykę za rok 2011, z której jasno wynika, że wolny rynek energii zaczyna nareszcie działać. W grudniu 2010 roku wszystkich, którzy kiedykolwiek zmienili sprzedawcę, było niecałe 8 tys. wśród klientów instytucjonalnych i około 1,5 tys. wśród odbiorców indywidualnych. Do końca roku 2011 liczby te wzrosły odpowiednio do blisko 22 tys. wśród odbiorców komercyjnych i 14 tys. wśród odbiorców indywidualnych. Oznacza to, że w 2011 roku sprzedawcę zmieniło w sumie około 25 tys. podmiotów, co jest ogromnym wzrostem, z którego jako firma promująca wolnorynkowe zakupy energii możemy być tylko dumni.

Wolny rynek energii wymusił także działania ze strony sprzedawców energii. PGE Obrót wprowadziła dla swoich klientów ofertę audytów elektroenergetycznych jako usługę dodatkową.

Każdy rok przynosi nowe rozwiązania technologiczne, a maszyny i silniki projektowane są tak, aby oszczędzać energię. Czy trudno jest namówić klienta na wymianę przestarzałego sprzętu?

Zawsze w tej kwestii decyduje rachunek ekonomiczny i ewentualnie bezpieczeństwo użytkowania. Bardzo częste są jednak sytuacje, kiedy mamy do czynienia z wyeksploatowanym sprzętem. Pomiary i bazująca na nich analiza efektywności inwestycji pokazują jednoznacznie duże oszczędności po wymianie urządzeń na nowe. Innym przypadkiem jest sytuacja, w której audyt pokazuje uchybienia w eksploatacji instalacji, wpływające na bezpieczeństwo jej użytkowania. Nie oceniamy wówczas rachunku opłacalności inwestycji, tylko jednoznacznie zalecamy wykonanie koniecznych prac.

Jednym z proponowanych przez państwa rozwiązań jest zakładanie tzw. grup zakupowych, które zrzeszają kilka firm. To daje wam łatwiejsze możliwości negocjacji. Skąd pomysł na takie rozwiązanie? Czy obserwujecie rynek zachodni w celu szukania nowych rozwiązań, czy też są to autorskie pomysły?

Grupy zakupowe, ich powstawanie i wykorzystywanie to raczej prosta ekonomia, mająca być może zagraniczne korzenie, ale jednak opierająca się na nieskomplikowanych zasadach handlowych. Zadaliśmy sobie pytanie: od czego zależy dobra cena energii dla przemysłu? W odpowiedzi jednym z ważniejszych kryteriów była ilość kupowanej energii. Grupy zakupowe są więc dla nas głównie możliwością budowania portfela zakupowego o olbrzymiej skali. W tym roku udało nam się zarządzać procesem zakupowym dla łącznego wolumenu około 400 GWh. To mniej więcej połowa zużycia energii polskich gigantów produkujących substancje chemiczne, czy też kopaliny. Wtedy cena energii negocjowana dla uczestników grupy jest taka, jak gdyby każdy z nich z osobna był gigantem, a w rzeczywistości często do grup zakupowych należą niewielkie lub duże przedsiębiorstwa produkcyjne. Efekt negocjacji zależy jednak ściśle od umiejętności zarządzania portfelem zakupowym – istotny jest dobór firm ze względu na ich profile elektroenergetyczne.

DB Energy jest firmą założoną przez fachowców. Dwóch wykładowców Uniwersytetu Ekonomicznego i doktorant Wydziału Elektrycznego Politechniki Wrocławskiej. Kapitał wiedzy mieli więc państwo na starcie, ale jakie wydatki musieliście ponieść, aby skompletować narzędzia potrzebne do wykonywania oferowanych przez firmę usług?

Branża, w której działamy, charakteryzuje się niestety dużą kapitałochłonnością, głównie z uwagi na specjalistyczny sprzęt, którym trzeba dysponować, aby się w niej liczyć. Obecnie wyposażenie firmy nie różni się zbyt wiele od wyposażenia specjalistycznych działów przedsiębiorstw energetyki zawodowej, czy też laboratoriów dobrych uczelni technicznych. Dysponujemy kilkunastoma analizatorami parametrów pracy sieci, wieloma miernikami do pomiarów specjalistycznych, kilkoma samochodami serwisowymi. Szacunkowy koszt sprzętu to około pół miliona złotych, natomiast kwota ta na pewno jeszcze się powiększy. Przyjęliśmy zasadę reinwestowania znaczącej części zysków w bazę sprzętu i wyszkolenie załogi, celem ciągłego poszerzania zakresu usług.

Czy mają państwo problemy ze znalezieniem pracowników, specjalistów? Czy gospodarka energetyczna w kontekście ekonomicznym interesuje młodych ludzi, studentów?

Gospodarka energetyczna interesuje studentów ekonomii jako pewne wyzwanie i nowość, jednak analiza efektywności inwestycji jest bardzo uniwersalna. Mamy pracowników po studiach ekonomicznych, ale trzon naszej kadry ukończył studia techniczne.

Nie sądzi pan, że kluczem do efektywnego zarządzania energią jest tak naprawdę praca u podstaw, uczenie już najmłodszych, że istnieją proste sposoby na oszczędzanie energii? Jako wykładowca, jak oceni pan poziom wiedzy młodych Polaków w tej dziedzinie?

To raczej pytanie do naszego wspólnika, który pracuje ze studentami Politechniki Wrocławskiej – on tak naprawdę powinien oceniać poziom wykształcenia swoich studentów. Z informacji, które nam przekazuje, nie wynika natomiast, żeby uczelnie techniczne nadążały za trendami związanymi z efektywnością energetyczną. Wzrasta za to ogólna, i niestety nadal pobieżna, wiedza w społeczeństwie. Zwracamy uwagę na energooszczędne źródła światła czy sprzęt domowy. Bardziej specjalistyczne obszary uzyskiwania oszczędności pozostają jednak nieznane. Jest to pole, które z sukcesami zagospodarowujemy.

Podsumowując – czy minimalizowanie zużycia energii to, według pana, tylko ekonomia? Na zachodzie panuje teraz moda na ekologię i oszczędzanie. Czy sądzi pan, że Polska jest podatnym gruntem na zaszczepienie zachodnioeuropejskich trendów?

To bardzo dobre pytanie podsumowujące. W najprostszych słowach, Polska jest podatnym gruntem na zaszczepienie idei efektywności, ponieważ jest ona najtańszą formą ekologii w ujęciu gospodarczym. Wykorzystanie rezerw energetycznych drzemiących w instalacjach, przy krótkich gwarantowanych okresach zwrotu, powinno być u nas hitem. Ekologia jest tutaj katalizatorem wszelkich zmian. Nakładane obowiązki finansowe w przypadku zbyt dużych emisji stają się łącznikiem ekologii z ekonomią.

Odrębnym zagadnieniem są jednak wspomniane przez panią odnawialne źródła energii i ekologia w elementach towarzyszących człowiekowi na co dzień. Tutaj implementacja w Polsce wzorców zachodnioeuropejskich może przebiegać wolniej. Dzieje się tak znowu za sprawą ekonomii, a przyczyna jest bardzo prosta – ta ekologia towarzysząca jest droga, wydaje się, że zbyt droga jak na polską kieszeń. Pozostaje więc efektywność i oszczędności.

 

Rozmawiała Sandra Rakiej (marzec 2012 r.)

 


Business&Beauty Magazyn