Ćwicz, ćwicz, ćwicz. A potem improwizuj
Czasami ktoś znajomy deklaruje nam, że wolałby umrzeć, niż wystąpić publicznie. Zdaniem Scotta Berkuna, autora książki „Wyznania mówcy”, dzieje się tak, ponieważ ludzie rzadko się zastanawiają nad tym, co mówią.
Co ciekawe, żaden samobójca nie wyjaśnił w liście pożegnalnym, że rozstaje się z tym światem, bo czeka go publiczny występ. Nikt też nie umarł od słabego występu. „Pewnym wyjątkiem może być prezydent USA Wiliam Henry Harrison" – powiada Berkun – "ale ten zmarł na zapalenie płuc, którego nabawił się po wygłoszeniu najdłuższego przemówienia inauguracyjnego w historii kraju. Morał z tej historii jest bardzo prosty: należy się streszczać, bo długie przemówienie grozi śmiercią”.
Wiadomo na pewno, że od marnego przemówienia można usnąć z nudów, co opisano w Nowym Testamencie: "Pewien m...