Ekologia jest coraz bardziej modna. Nie tylko wśród polityków, chcących zdobyć poparcie wyborców, lecz także wśród gwiazd, gwiazdeczek i celebrytów wszelkiej maści. Większość z nich otwarcie deklaruje miłość do zwierząt, wstręt do mięsa i futer, szacunek do wszystkiego, co zielone i żywe. Osoby z pierwszych stron gazet zapewniają nas, że zawsze segregują śmieci i siusiają pod prysznicem, aby oszczędzać wodę (bo podobno jedno spuszczenie wody pomnożone przez 365 dni daje oszczędność około 4 tysięcy litrów wody rocznie – to ponad 10 wanien!). Inna rzecz, że jak większość ludzi, z pewnością przedtem też tak siusiały, bo to i przyjemne, i zupełnie naturalne. Ale wcześniej to siusianie było potajemne i bez sensu, a teraz jest „trendy”, bo ekologiczne.
Te światowe trendy dotarły również do Polski. Tomasz Jacyków przykuwa się do psiej budy, solidaryzując się z męczonymi psami, i broni delfinów. Ilona Felicjańska, Ewelina Flinta, Piotr Galiński, Jacek Kawalec, Robert Kudelski, Ewa Kuklińska, Agata Młynarska i wiele innych gwiazd publicznie zauważa groźbę globalnego ocieplenia i – w celu jej uniknięcia, bądź chociażby odsunięcia w przyszłość – oszczędza wodę i energię elektryczną.
I wszystko to byłoby bardzo piękne, szlachetne i godne najwyższej pochwały, gdyby tylko można było mieć pewność, że te demonstracje są szczere, a aktywność gwiazd będzie trwała także wtedy, gdy padnie polecenie „kamera stop”, a wszyscy paparazzi pójdą do domu. Pewność, że to nie tylko działania reklamowe, lecz ich przekonanie. I nie wiem dlaczego, ale jestem sceptyczna. Może bezpodstawnie, ale…
Violetta Villas zbierała zabiedzone psy, usiłowała je karmić i dać im schronienie, aż w końcu ogrom zadania ją przerósł i popadła w ruinę, a fekalia pokryły cały dom i obejście. Gdzie były wówczas te wszystkie gwiazdy? Czy któraś z nich posłała Violetcie choć jedną puszkę psiej karmy i jakiś stary koc na posłanie? Założyła fundację zbierającą środki na psy pani Villlas? Stanęła pod hipermarketem prosząc o paczki z kaszą i makaronem? Zabrała publicznie głos? Media nic o tym nie pisały.
Nie słychać też żadnego głosu protestu, gdy pewna gwiazdka obnosi się z przestraszonym małpim dzieckiem, taszcząc je na rauty, gale i festiwale. Jedyne komentarze dotyczyły ceny owego nieszczęsnego stworzenia.
Może jestem niesprawiedliwa, może Joanna Krupa naprawdę kocha pieski, a Tomasz Jacyków delfiny. Ja zresztą też je kocham. Tylko że na mnie nikt nie patrzy i nie robi mi fotek, bo ja nie muszę dbać o „publicity” i być modna. A gwiazdy muszą, więc pozują do zdjęć – z pieskiem, z kotkiem, z energooszczędną żarówką czy szklanką wody z odzysku. Ekologiczny styl życia jest trendy zarówno w Hollywood, jak i w Warszawie, więc wszyscy znani, jak lemingi, włączają się w jego strumień. A ja nadal, jak przysłowiowa dziewica – i chciałabym, i boję się uwierzyć, że te akcje są szczere. Chciałabym, żeby były szczere, bo to byłoby dobre dla zwierząt, dla lasów, strumieni, rzek i gleby. I dla śmieci też. Ale jeśli to wszystko odbywa się tylko na pokaz, to prędzej czy później ludzie na to wpadną i nie będą na te popisy zwracać uwagi. Ze szkodą, bo warto propagować ekologię.
Katarzyna Chechlińska