ARCHIWUM Magazynu B&B - zakończył działalność w 2018

Zawsze można jeździć lepiej

Piotr Jakub Bielak z Akademii Bezpiecznej Jazdy od lat prowadzi różnego rodzaju kursy doszkalające. Udziela się też w programie telewizyjnym „Jazda Polska”, gdzie oprócz wyjaśniania niuansów technicznych, tłumaczy również widzom zagadnienia dotyczące bezpieczeństwa na drogach.

 

Business&Beauty: Czy podawanie kierowcom informacji na wesoło tak, jak pan to robi w programie Jazda Polska, dociera lepiej?

Piotr J. Bielak: U nas umiejętność jazdy samochodem jest niemal miarą wartości człowieka, podczas gdy w innych krajach to jedna z rzeczy, jakie są nam w życiu potrzebne, jak chociażby obsługa komputera. Jest normalne, że jednym prowadzenie auta przychodzi łatwiej, inni muszą więcej czasu poświęcić, by się tego nauczyć. Ważne, by były odpowiednie warunki ku temu.

Od wielu lat postuluje się zmianę sposobu prowadzenia kursów na prawo jazdy, tak, żeby to była nauka jazdy, a nie tylko przygotowanie do zdania egzaminu…

Obecnie jest tak, że te kursy to jest po prostu biznes. I ostatnie zmiany w tym zakresie były przeprowadzane pod kątem biznesu, a nie podniesienia poziomu merytorycznego zajęć. Obecne nowinki zostają wymuszone głównie przez szybki rozwój cywilizacji i motoryzacji. W Szwecji co dwa lata zbiera się rada fachowców i aktualizuje programy szkolenia i to na różnych szczeblach. Do tego jeszcze u nas dochodzi upolitycznienie wszystkich zmian. Na szczęście dyrektywy unijne zaczynają wymuszać reformy, co rozumie też część środowiska szkolącego przyszłych kierowców.

Kto trafia na kursy doszkalające?

Na kursie prawa jazdy uczymy się poprawnie podróżować samochodem w dobrych warunkach. Natomiast kurs doszkalający pokazuje okoliczności, które bywają czasem trudne, i co nam wtedy może grozić. Tu dowiadujemy się, że nie zawsze, gdy skręcimy kierownicą w prawo, pojazd w tę stronę pojedzie. Takie zajęcia ruszyły na dobre w połowie lat 90. Na początku to byli skierowani przez swoich pracodawców pracownicy firm – szefowie zauważyli, jak duże szkody ponoszą z powodu wypadków podwładnych. Od 2000 roku rośnie liczba osób prywatnych. Do kierowców dociera myśl, że mogą się więcej nauczyć. Samo doświadczenie nie wystarcza, ponieważ wraz z pojawieniem się nowinek technicznych w samochodach, tych systemów też trzeba się nauczyć.

Jakiego rodzaju zajęcia mają do wyboru kierowcy trafiający do szkół?

Szkolenie podstawowe obejmuje przede wszystkim wyrobienie nawyków ruchowych oraz poznanie trudnych warunków jazdy. Odbywa się to na matach poślizgowych. Poprawia się technika prowadzenia auta, uczymy co robić, aby nie wpaść w poślizg. Uczestnik poznaje zależność między prędkością a zachowaniem się samochodu. Nowoczesne modele są znakomicie wyciszone, dają duży komfort jazdy, ale jednocześnie izolują jadącego od otoczenia, pozbawiają rzeczywistego czucia prędkości. Tutaj kierowcy poznają te aspekty i przekonują się, że nawet najnowsze cacka, które sobie kupili, nie zawsze dobrze sobie radzą w trudnych warunkach, jak choćby przy gwałtownym hamowaniu z niedużej prędkości 50 km/h. To jest ten podstawowy program. Jeśli ktoś chce przejść następne etapy, nauczy się nie tylko, jak wyjść z poślizgu, ale też jak weń wejść i go kontrolować. Poznaje granice fizyki i możliwości własnych oraz samochodu.
Drugi rodzaj szkoleń obejmuje obserwację stylu jazdy kursanta, jego ocenę i wyłowienie elementów do poprawy, zarówno w zakresie bezpieczeństwa, jak i ekonomii jazdy. Ecodriving jest obecnie bardzo popularny. Dostosowujemy się do potrzeb klientów. Jest na przykład szkolenie z parkowania. W firmach szkody parkingowe sięgają 20 proc. wszystkich szkód. Może też być choćby kurs obsługi nawigacji, co też wpływa pośrednio na bezpieczeństwo jazdy.

Jakie są efekty?

Na ogół dobre. Ekstremalny przykład: przyjechał indywidualny, młody klient swoim nowym, szybkim, sportowym samochodem. Poznał go i stwierdził, że chce sprzedać, bo nie ma czasu jeździć na jakiś tor, a w normalnych warunkach ten model nie jest mu potrzebny.
Badamy osobowość kierowców i wysyłamy później do firm informacje. Współpracujemy z psychologami transportu, więc potrafimy określić ewentualne dalsze potrzeby, jak chociażby wizyta człowieka u psychologa. Żeby się wyciszył i nie przenosił stresu na drogę. Ale przychodzi coraz więcej młodych ludzi, którzy chcą się naprawdę czegoś nauczyć i często później wracają po jakimś czasie na kolejne zajęcia. To jest bardzo pozytywne.

Ile trzeba wydać na taki kurs doszkalający?

Średnio jednodniowy, czyli około 6 godzin zajęć, kosztuje koło 500-600 złotych. Przy okazji powiem, że od stycznia takie zajęcia są obłożone 23-procentowym VAT-em, którego klient indywidualny już nie odliczy. Zresztą niektóre izby skarbowe także uważają, że tego typu szkolenie nie podnosi kwalifikacji pracowników… My częściowo na siebie wzięliśmy te dodatkowe koszty, bo przecież normalnie to kursy z dnia na dzień podrożałyby o jedną czwartą.

Najkrótsze życzenia dla polskich kierowców…

Cierpliwości do dróg, cierpliwości do innych kierowców i cierpliwości do siebie. Czasami w korkach puszczają nam nerwy, a to nigdy nie jest dobre rozwiązanie.

 

Rozmawiał Klaudiusz Madeja

 


Business&Beauty Magazyn