Pamiętacie stare holenderskie powiedzenie: „Bóg stworzył świat, ale Holendrzy stworzyli Holandię”? Dzięki swej pomysłowości Niderlandczycy „wydarli” morzu i mokradłom prawie 40 proc. powierzchni kraju, a dodatkowo stworzyli przyjemny i praktyczny model życia, który wszyscy sobie chwalą.
Holenderskie perły
Przygodę z Holandią zaczęłam od wypadu do Amsterdamu. Przepiękne kamienice z ogromnymi oknami, których właściciele nie zasłaniają, tylko przyklejają u dołu okna paseczek matowej folii, zachwycają wystrojem.
Podczas spaceru wzdłuż Herengracht podpatrzyłam, jak pięknie można połączyć stare z nowym, klasykę z awangardą. Zakochałam się w tym eklektycznym stylu i zastosowałam go we własnym mieszkaniu, wyposażając białą nowoczesną kuchnię w ogromny, stary, drewniany stół. Podobny widziałam zresztą podczas tamtego spaceru, panował na nim artystyczny nieład, pośrodku stał wazon z ciętymi kwiatami i wylegiwał się na nim kot. I wiecie co? Dokupiłam nawet kota. Te w Holandii też mają się bardzo dobrze.
Widać, że właściciele kamienic remontując je, dbają o oryginalny charakter miejsca, zachowując balustrady, schody, gzymsy na suficie. Dużo jest tutaj antykwariatów i pchlich targów, na których można upolować prawdziwe perełki designu ubiegłego stulecia. Ale na równi ze staromodnymi żyrandolami, Holendrzy uwielbiają nowoczesne designerskie lampy i awangardowe mocne formy. Stąd, obok bazarów ze starociami, nowoczesne studia designerów takich jak Eveline Visser, Florike Martens czy Tim Enthoven. Kochają też sztukę. Osoby poszukujące strawy kulturowej szczególnie zachęcam do odwiedzenia Amsterdamu. Są tu liczne muzea, na czele z Rijksmuseum, gdzie można podziwiać dzieła m.in. Rembrandta, czy chociażby Muzeum Van Gogha, które jest na mojej top liście muzeów w ogóle – serdecznie polecam!
Barki, kluby, wszędzie język angielski
Przy ponad 100 km kanałów nie dziwi fakt, że amsterdamczycy mieszkają też na barkach. Poznałam właściciela jednej z nich – artysta, bardzo ciekawy, światły człowiek, który ze względu na towarzyską atrakcyjność położenia swojej barki, właśnie się z niej wyprowadzał. Nagminnie, i to szczególnie nad ranem, odwiedzała go rzesza znajomych wracająca z imprez. Pokazał mi także zdjęcia zrobione na jego barce podczas trwania Love Parade; były baaaardzo interesujące.
Będąc w Holandii koniecznie odwiedźcie Rotterdam czy Maastricht. Aż roi się tam od eleganckich klubów i barów. W Maastricht w 1992 r. podpisano traktat o utworzeniu Unii Europejskiej, w 1976 r. zalegalizowano haszysz, a w 2000 r. prawo do eutanazji oraz zezwolono na zawieranie związków małżeńskich partnerom tej samej płci. Czy wiecie, że tutaj 6% populacji stanowią przybysze z dawnych kolonii w Indonezji i Antylach Holenderskich oraz imigranci z Maroka i Turcji? Holendrzy akceptują imigrantów z Aruba, Curaçao, Surinam – bo chociaż różnią się wyglądem, mówią w tym samym języku, znają i szanują tradycje i kulturę Holandii. Ale są też przybysze, którzy nie znają holenderskiego i wtedy Holender w swojej ojczyźnie, w restauracji lub sklepie nie dogaduje się w swojej ojczystej mowie, tylko po angielsku. Może gdyby i w Polsce w telewizji częściej emitowano filmy w wersji oryginalnej z napisami (jak w telewizji holenderskiej), to pan Heniek z Ostródy osłuchałby się z obcą mową.
Poza tym Kowalskiego od Van den Berga zazwyczaj różni podejście do zagadnień ochrony środowiska naturalnego. Niderlandczycy przywiązują uwagę do oszczędzania energii i wody, sortują śmieci. Ach, i ten krajobraz: pola po horyzont usiane białymi wiatrakami prądotwórczymi. Mam nadzieję, że i Polskę niedługo to czeka.
Żyją więc ekologicznie i bardzo kochają zieleń, dzięki czemu wielkim wzięciem cieszą się firmy projektujące i aranżujące ogrody. Nie zapomnę woni tulipanów, hiacyntów na targu kwiatowym w Amsterdamie. Cięte kwiaty nie są tak drogie jak u nas, dodatkowo są przeceniane. Piękny to obrazek: rower z koszykiem z przodu, pełnym kwiatów.
Smakołyki z całego świata i naleśniki
Holendrzy są bardzo towarzyscy. Wspólne wyjścia do restauracji są na porządku dziennym. Dzięki licznym imigrantom mają do wyboru wszystkie kuchnie świata: włoską, francuską, chińską, turecką, japońską, indonezyjską, tajską. Błogosławieństwem jest ta różnorodność, gdyż swoją kuchnię narodową mają raczej beznadziejną (frytki z majonezem!) – jak sami mawiają, i z czego chętnie się śmieją. Uwielbiają spotykać się w rozmaitych kawiarniach i popijając ciasteczka koffie verkeerd (kawą z mlekiem), beztrosko plotkować. Weekendowe lancze w knajpach to przede wszystkim broodjes – różnego rodzaju kanapki i sałatki. Inne przysmaki typowo holenderskie to stroopwafels – miękkie wafelki z karmelem i miodem, które w weekendy wabią swym cudownym zapachem spacerujących. Niektórzy zajadają się pannenkoeken – te malutkie pulchniutkie placuszki z ciasta naleśnikowego, posypane cukrem pudrem i posmarowane masłem, robią ogólnoświatową karierę – w światowych metropoliach (jak chociażby w Londynie, ale i w takich krajach jak Argentyna) chętnie otwierane są holenderskie naleśnikarnie.
Wolność osobista
Ciekawe, czy na to, że Niderlandczycy potrafią i lubią śmiać się sami z siebie, ma wpływ ogólna dostępność marihuany? Narkotyki traktują tam na równi z alkoholem czy papierosami. Coffee shops są przede wszystkim dla turystów i raczej niewielkiej grupy Holendrów. Jeśli raz na jakiś czas mają ochotę zapalić w swoim własnym domu marihuanę przy dobrej muzyce, uważają to za swoją wolność osobistą, w którą nikt nie ma prawa ingerować.
Sporą popularnością cieszą się niszowe imprezy kulturalne, różne festiwale filmowe, koncerty, wystawy. Zawsze świętują urodziny. Chętnie urządzają wtedy przyjęcia we własnych domach, stroją też okna, balkony. Uwielbiają swoją królową Beatrycze i z radością celebrują święta narodowe, przystrajając siebie i swoje domy na pomarańczowo, czyli w swój kolor narodowy.
Partnersko i oszczędnie
Holenderskie związki są bardzo partnerskie. Partnerzy dzielą się obowiązkami sprawiedliwie. Oboje gotują, sprzątają i żadna z pań nie oczekuje, że pan przepuści, ba, otworzy drzwi. Podejście do życia jest bardzo praktyczne. Pary żyjące w związkach nieformalnych rejestrują się w urzędzie miasta, aby wspólnie się rozliczać podatkowo. Są oszczędni i tolerancyjni dla siebie nawzajem. Standardem jest, że ona ma swoje hobby, on swoje i każde własnych znajomych, nie muszą razem spędzać wakacji i w ogóle dają sobie dużo wolności.
Przyjaciele-single przygotowują wspólne posiłki, bo przecież milej i taniej zjeść w większym gronie, a po posiłku bez skrępowania zapakowują resztki niezjedzonych produktów i zabierają je z powrotem do domu. W światowej turystyce Holender uważany jest za „cheap tourist”, gdyż zostawia bardzo mało napiwków, czasem żadnego. Natomiast kiedy spotykają się w barze w grupie znajomych, potrafią rozliczać się ze sobą co do centa.
Wydatki szeroko dyskutowane
W holenderskiej telewizji roi się od programów poradnikowych i reality shows. Zapominalskim przypomnę, że to Holendrzy są twórcami słynnego programu Big Brother. Zależy im na poprawianiu i upiększaniu swojego stylu życia, więc chętnie korzystają z rad, jak taniej podróżować, jak urządzić ogródek, mieszkanie, jak ciekawie i niedrogo spędzić czas wolny. Niezależnie od grubości portfela, nie lubią przepłacać. Zawsze sprawdzają ceny i rozmawiają na ich temat ze znajomymi.
– Przeciętnego Holendra niby nie stać na luksusy, ale jest to pojęcie względne. Bo luksus w ich pojęciu różni się od pojęcia luksusu w Polsce. Przeciętnego Holendra stać na letnie wakacje na Karaibach i na narty w Austrii, we Włoszech lub Francji. Jednak wydając pieniądze na meble, ubrania czy sprzęt raczej dostosowuje się do swoich możliwości finansowych – mówi Anna Szyszko, pracująca 9 lat dla holenderskiej firmy z branży morskiej i mieszkająca przez kilka lat w Holandii. – Zamożniejsi są bardziej skłonni do zadłużenia się na poczet luksusu. Elegancko urządzony dom czy jacht, o którego potrzebie przypomina ekskluzywny magazyn przysyłany wraz z wydrukiem z karty kredytowej, dobry samochód, których ceny w Holandii są jednymi z najwyższych w Europie, czy łódka cumowana w najlepiej pozycjonowanym miejscu przy nabrzeżu, są narzędziami ich wizerunku i bardzo dbają o to, by był on jak najlepszy. Jednocześnie, co jest miłym zaskoczeniem, nie wszyscy obnoszą się ze swoim bogactwem. Często osoby, które stać na trzy dobre samochody, jeżdżą starszym modelem tylko dlatego, że są do niego przywiązane i go lubią. Fortuny w krajach flamandzkich przekazywane były z pokolenia na pokolenie.
Holendrom udało się stworzyć bardzo liberalny kraj ludzi trzeźwo myślących i pracowitych. Dobrze byłoby, gdybyśmy za kilka lat stali się, tak jak oni, bardziej zaprzyjaźnieni z wolnością, ekologią i tolerancją na co dzień.
Agnieszka Krool
Dziennikarka, stylistka, założycielka firmy Lifesenses