rozmowa z Krzysztofem Borowcem, fizjoterapeutą
Maria Betleja: W swoim gabinecie przyjmuje pan różnych pacjentów – począwszy od dzieci, po osoby przewlekle chore, czy wymagające rehabilitacji po operacjach. A z jakimi dolegliwościami zgłaszają się najczęściej ludzie w sile wieku, pracujący?
Krzysztof Borowiec: 80% zgłasza się z bólem kręgosłupa; pozostałe przypadki to ból stawów (np. kolana po jakimś urazie), bóle barków, głowy, zawroty głowy. Oczywiście ból kręgosłupa należy rozumieć jako ból okolic kręgosłupa. Problemy, z którymi najczęściej mam do czynienia, to kwestia nie samych kości, ale mięśni, powięzi, tkanek miękkich dookoła kośćca. Kości są tylko podporą, a tkanki miękkie odpowiedzialne są za ruch. Jeżeli są one w jakimś stopniu ponapinane, to uciskają na struktury poniżej, nerwy, naczynia krwionośne, co daje w konsekwencji różne objawy.
Czy takim bólom, urazom można zapobiegać?
W większości przypadków tak – to sprawa stabilnych i wytrenowanych mięśni. Ból oznacza alarm ze strony organizmu, to oznaka, że jakiś element uległ przeciążeniu. Gdybyśmy dbali o profilaktykę, ćwiczenia, pracowali na tyle, na ile pozwala nam wydolność mięśni, nic by się nie działo.
Ale wydaje się, że teraz ludzie, zwłaszcza młodzi, mają tę świadomość – chodzą na siłownię, biegają, uprawiają różne sporty…
Profilaktyka musi być mądra. Ruch trzeba dostosować do swoich możliwości, a kondycję budować powoli, zaczynając przede wszystkim od wzmacniania mięśni głębokich. Wyćwiczenie ich nie daje spektakularnych efektów wizualnych, ale stanowi niezbędną solidną podstawę. Na siłowni na ogół rzeźbi się sylwetkę poprzez ćwiczenie mięśni powierzchownych, ale to za mało, w środku struktura mięśni będzie słaba.
To samo dotyczy aktywności sportowej. Jeżeli widzę pana w średnim wieku, z brzuszkiem, grającego w squasha, typuję że to prędzej czy później skończy się jakimś urazem. Squash staje się obecnie bardzo modny, ale trzeba wiedzieć, że ten sport wymaga dużego wysiłku i świetnej kondycji stawów, gdyż np. jest tam dużo skrętów kolan. Czyli pan z brzuszkiem, zanim pójdzie na squasha, najpierw powinien się odchudzić, potem wzmocnić mięśnie głębokie, kolejno obwodowe, a dopiero później wziąć się za sport wysiłkowy. Najlepiej jednak, gdyby dwa-trzy razy w tygodniu poszedł na basen i popływał. Pływanie jest optymalną aktywnością na co dzień, w wodzie nasze stawy i kręgosłup są odciążone.
Chciałbym, żeby ludzie mieli tę świadomość, że warto przyjść do fizjoterapeuty w celach profilaktycznych – aby ocenił stan mięśni i postawę, dobrał odpowiednie ćwiczenia na przyszłość, a nie tak, jak to jest zazwyczaj – wizyta dopiero „jak boli”.
Czy urazy mogą powstawać wskutek nieodpowiednio urządzonego stanowiska pracy?
W pracy spędzamy wiele godzin, więc mądry pracodawca powinien zadbać – zarówno w interesie pracownika, jak i swoim – aby odpowiednio przygotować miejsce pracy. Doskonałym przykładem jest tu firma MAN, która ma fabrykę w podkrakowskich Niepołomicach. Zatrudnia ona fizjoterapeutę, który kilka razy w miesiącu odwiedza ludzi na ich stanowiskach pracy, obserwuje i doradza jak się ruszać, co robić, żeby nie dopuszczać do przeciążeń i urazów. Daje to dobre wyniki, bo pracownicy MAN-a, którzy do mnie trafiają, przychodzą tylko profilaktycznie lub z bardzo niewielkimi dolegliwościami.
Innym pozytywnym przykładem jest krakowska szkoła prywatna „Salwator”, z którą współpracuję zajmując się terapią dla dzieci. Pani dyrektor zatrudnia tam doskonałego specjalistę BHP, który dba m.in. o prawidłowe ustawienie monitorów, krzeseł i biurek pracowników, co w konsekwencji przekłada się na zmniejszenie urazów czy problemów bólowych kadry.
Przeciętny człowiek spotyka się z fizjoterapią (zwaną też rehabilitacją) wówczas, gdy na skutek bólu mięśni czy stawów lekarz kieruje go na zabiegi fizykoterapii – prądy, magnetoterapię, laser itp. Tymczasem ta dziedzina rozwija się systematycznie. W jakim kierunku zmierza nowoczesna fizjoterapia?
Nowoczesna fizjoterapia, zarówno w Polsce, jak i na świecie, idzie w myślenie holistyczne. Czyli szukanie przyczyn, traktowanie ciała jako całości. Takie podejście daje najlepsze efekty. To jest trudne, bo nie wystarczy być osobą wykwalifikowaną, z ukończonymi kursami, ale trzeba też mieć w sobie dociekliwość i chęć zabawy w detektywa. Mieć czas i chęci na szukanie przyczyn bólu, poskładanie różnych rzeczy. Brać pod uwagę tryb życia pacjenta (np. siedzącego godzinami przed komputerem), przebyte operacje czy blizny na ciele, złamania, skręcenia – to wszystko są „poszlaki”, które mogą rzutować na obecne problemy i dolegliwości. Jeśli znajdzie się jakąś zależność, to terapia idzie łatwiej.
Lekarze z reguły nie są świadomi postępów, nowości w dziedzinie fizjoterapii. Jest to duży problem, gdyż kierują pacjentów głównie na zabiegi fizykoterapii. Zabiegi mają to do siebie, że jeśli w ogóle już coś dają, to likwidują czasowo ból – rozgrzewają albo schładzają, rozbijają stwardniałe tkanki, ale nie leczą przyczyny. Tymczasem ból kolana to nie zawsze problem kolana. Czasem noga złamana w dzieciństwie skutkuje bólami w wieku dorosłym. Źle zszyta rana po cesarce powoduje bóle odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Można to porównać do auta – jeżeli kilka lat temu było solidnie stuknięte, jego konstrukcja została naruszona, to różne awarie będą występować długo po tym. Podobnie jest z człowiekiem – wydaje mi się, że jest to dobra analogia.
Zetknął się pan z różnymi terapiami i metodami pracy. Która według pana jest najskuteczniejsza i którą stosuje pan w codziennej praktyce?
Stosowaliśmy w gabinecie różne terapie – począwszy od zwykłej terapii ruchowej, tzw. kinezyterapii, czyli ćwiczeń z pacjentem (które są stosowane w większości placówek NFZ), po terapię manualną (czyli lokalną pracę na stawach i mięśniach), ale poprzestaliśmy na manipulacji powięziowej (Fascial Manipulations), która wydaje mi się najsensowniejszą nowo odkrytą metodą. Dotyka ona nie tylko narządu ruchu, ale i trzewi.
Powięź to cienka, biało-przezroczysta struktura otaczająca mięśnie, naczynia oraz narządy wewnętrzne, zbudowana z włókien kolagenu, mocno unerwiona. Jej zadaniem jest przekazywanie napięcia oraz utrzymywanie go w ciele człowieka. Jeśli to napięcie jest za duże, to powoduje ucisk struktur znajdujących się pod nią, np. nerwów, naczyń krwionośnych. Jakiekolwiek wzmożone napięcia, tzw. densyfikacje, czyli zrosty powięziowe, powodują oddziaływanie z dala od miejsca zmiany. Np. gdy ktoś ma problemy z wątrobą (wskutek złej diety czy chorób), powięź dookoła wątroby jest delikatnie przeciążona. I ona, tak jak system połączonych sznurków, zacznie przenosić te napięcia. Z reguły wtedy miejsce bólu będzie oddalone od zrostu, czyli swej pierwotnej przyczyny.
Jeżeli hipoteza jest dobrze postawiona, wówczas po pierwszej wizycie terapeutycznej znika 80%, a często i 100% objawów.
Metoda manipulacji powięziowych wygląda trochę jak masaż punktowy. Metodycznie jest najtrudniejszą metodą, jaką poznałem i jaką pracuję. Wymaga od terapeuty ciągłego zastanawiania się, badania punktów, a co za tym idzie świetnej palpacji oraz zrozumienia schematu działania urazu, biomechaniki ruchu pacjenta, itp. Nawet dla doświadczonego terapeuty to mocno skomplikowana metoda, ale jak do tej pory najskuteczniejsza na świecie i najsensowniejsza w logice i teorii biomechaniki i ciała człowieka.
Obecnie brak jest ustawy o zawodzie fizjoterapeuty, praktykę może prowadzić ktoś po dwutygodniowym kursie. Czym się kierować w wyborze fizjoterapeuty, żeby dobrze trafić?
Po pierwsze – raczej nie kierować się opiniami na stronach rankingów w internecie, bo bywa, że pozytywne komentarze wypisują firmy PR-owe.
Na pewno ktoś taki powinien mieć dyplom ukończenia studiów z kierunku fizjoterapii plus kursy doszkalające. Osobiście najbardziej ufałbym osobom, które mają własny gabinet, a nie tym, którzy przyjeżdżają gdzieś raz na jakiś czas (i z reguły biorą za zabiegi kolosalne kwoty), a ich działalności nie można w ogóle zweryfikować; bywa, że mogą bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Fizjoterapeuta, który ma gabinet, musi dbać o swój wizerunek, o markę – inaczej nie będzie miał zadowolonych pacjentów.
– – – – – –
Krzysztof Borowiec – przygodę z zawodem zaczął w 2005 roku. Ukończył fizjoterapię na AWF w Krakowie oraz kilkanaście różnych kursów doszkalających, w tym 4 moduły kursu manipulacji powięziowych w VERSUS MEDICUS w Poznaniu. Fizjoterapia to dla niego przede wszystkim pasja, a także ukochany zawód.
Prowadzi gabinety SYMETRIA w Krakowie i Bochni.
Fot. Joanna Krzywda