Nie, Polska wcale nie jest państwem korupcyjnym. Mieścimy sie w „dość” przyzwoitym środku państw europejskich. Co nie oznacza, że nie istnieje ona w odczuwalnym przez zwykłych obywateli stopniu. Wielkich afer korupcyjnych nie mamy. Ale jednak na co dzień widzimy różnego rodzaju nadużycia dla celów prywatnych, związane ze sprawowaniem urzędu publicznego. To właśnie korupcja. Przybiera różne formy. Jest nią łapówka, kradzież środków budżetowych, np. samorządowych, kombinacje w firmach państwowych. Ale jest nią także protekcja – „ty dasz mnie lub kuzynowi stanowisko, a ja pozwolę zarobić ci pieniądze w ten lub inny sposób”. Korupcją jest także to, czego nie uświadamiamy sobie na co dzień, handel wpływami partyjnymi: „przejdziesz do mojej partii lub ją poprzesz publicznie, a ja załatwię ci miejsce na liście w wyborach parlamentarnych lub stanowisko w ministerstwie“.
Z czego wynika korupcja?
Na pewno nie z charakteru człowieka jako takiego, ile z sytuacji, w której się znalazł. Generalnie: z różnego rodzaju niedostatku, np. braku precyzyjnego prawa, który urzędnikowi pozwala interpretować wniosek petenta podług własnego „widzimisię”. Prezent pozwala nagiąć interpretację. To także brak pracy i pieniędzy. Ale też chciwość – „chcę mieć więcej, więc jak dam prezent, to więcej zyskam“. Także strach, zwłaszcza chorych i ich rodzin: „zyskam przychylność pielęgniarki i lekarza dla siebie lub członka mojej rodziny“ (choć utrzymuje się, że prezent przed operacją jest łapówką, ale po operacji dowodem wdzięczności).
Polacy postrzegają korupcję jako duży problem, niszczący morale społeczeństwa i i przychylność obywatela dla państwa. Z najwyższą krytyką, jak pokazują sondaże, spotykają się urzędnicy samorządowi i rządowi. Korupcja przedsiębiorców prywatnych, co odnotowuję z satysfakcją, zajmuje dopiero ósme miejsce na 11 sklasyfikowanych zawodów. Sferą postrzeganą jako najbardziej korupcjogenna są zamówienia publiczne. Dalej panuje przekonanie, że przetargi są „ustawiane”, choć trzeba powiedzieć, że wiele w tej sferze zmieniło się na korzyść. Młodzi ludzie otwierający własną firmę są przekonani o istnieniu „podatku korupcyjnego” – dla geodety, strażaka, sanepidu, inspekcji pracy, etc.
Niedobrą sławą „cieszy się” sądownictwo – zarówno ze względu na przewlekłość postępowania, które „trzeba przyśpieszyć“, jak i na rzetelność wyroków. Na marginesie: należy mieć nadzieję, że zainicjowana przez ministra Krzysztofa Kwiatkowskiego i podpisana przez prezydenta PR ustawa o ocenie pracy sędziów będzie skutecznie poprawiać wizerunek aparatu sądowniczego, którego większość uczestników pracuje przecież rzetelnie i uczciwie.
Koszty korupcji są dla państwa i każdego z nas niebagatelne. Sama wiedza o tym zjawisku niszczy morale, wywołuje negację państwa i oddala budowanie społeczeństwa obywatelskiego, którym, ze szkodą dla nas samych, ciągle nie jesteśmy. Ale koszty są także bardzo wymierne – utrata dochodów podatkowych, przychodów z prywatyzacji, mniejsza ilość inwestycji wypieranych przez nieuczciwą konkurencję.
Co zatem robić?
Byłem przeciwny powołaniu CBA jako kolejnej instytucji kontroli, choć muszę przyznać, że pod kierownictwem obecnego szefa, Pawła Wojtunika, akurat ta służba spełnia swoją prewencyjną rolę. Lecz w dalszym ciągu bardziej koncentrujemy się na wymyślaniu nowych przepisów (nakazy, zakazy), a nie na wprowadzaniu ich w życie. Na pewno za mało zarabiamy, w szczególności urzędnicy. Z pewnością trzeba bardziej precyzyjnie i jaśniej formułować prawo. Maksymalnie ograniczyć liczbę zezwoleń i koncesji, ograniczyć interwencjonizm państwowy. I podjąć wiele jeszcze innych działań, których opis przekracza ramy tego felietonu.
Marek Goliszewski
Założyciel Business Centre Club
fot. Witek Berkan