Nie masz wina nad węgrzyna!
Już w średniowieczu były symbolem jakości. "Nie masz wina nad węgrzyna!" – wznosili toasty nasi szacowni praszczurowie, przedkładający trunek zza południowej granicy nad wina francuskie. Nie chodziło bynajmniej o środkowoeuropejski patriotyzm. Przesłanki były racjonalne – w trakcie liczącej często miesiące podróży wokół Europy burgundy czy wina z Bordeaux zmieniały się w kwaśne sikacze. Do Tokaju było znacznie bliżej. Zakupione na Węgrzech wino dojrzewało na wozach turkoczących po karpackich traktach, a kiedy kupcy dojeżdżali do Krakowa, przedni, samorodny tokaj trafiał prosto do najwybredniejszych gardeł.
Dziś rozsławione przez produkowane w regionie trunki miasteczko to sielankowe uliczki wciśnięte między Cisę a pokryte winnicami wzgórze. Łagodny klimat i południowe stoki o wulkanicznyc...