Rozmowa z Joanną Hayder, terapeutką i współzałożycielką Projekt Życie, o pożytkach płynących z nowego spojrzenia na trud zmian życiowych.
Aleksandra Bartelska: Koncepcja kryzysów jako ośmiu etapów życia, którą odnajdujemy w teorii psychologicznej Erika Eriksona, mówi, że kryzys może być zarówno zagrożeniem, jak i szansą. Destrukcyjne skutki kryzysu są dla nas czytelne – w wyniku obserwacji tego, co dzieje się dookoła. W jakim sensie jednak kryzys staje się szansą?
Joanna Hayder: Erik Erikson przedstawił zupełnie nowe – jak na swoje czasy – spojrzenie na kryzysy. Mówił, że kryzysy są normą rozwojową i nieodłączną częścią ludzkiej egzystencji. Oczywiście, kryzys to punkt zwrotny w życiu, ale niekoniecznie zapowiedź katastrofy. Raczej motor wzrostu, szczyt możliwości, „najwyższej potencjalności”, jak się wyrażał. Kryzys jest więc w tej koncepcji szansą na… przeskoczenie samego siebie.
Trudno zaakceptować stwierdzenie, że cały rozwój, jakiego dokonujemy (i do jakiego jesteśmy zmuszeni), dzieje się poprzez kryzysy, co więcej – że to one umożliwiają rozwój.
Takie myślenie o kryzysach jest trudne do przyjęcia, ale daje nowe, szersze spojrzenie. Pozwala wyjść z lęku, który jest naturalną, pierwszą reakcją w chwili kryzysu i zyskać dystans do siebie i sytuacji. A to zawsze jest korzystne.
Jakie są najważniejsze kryzysy wieku dorosłego? Czy wiążą się one z konkretnymi wydarzeniami w życiu, zadaniami, jakich się podejmujemy, aktywnościami, itd.?
Dorosłość według Eriksona rozpoczyna się wyjściem z kryzysu tożsamości, czyli wytworzeniem indywidualnego poczucia siebie, odpowiedzią na pytania: „kim jestem, skąd przychodzę i dokąd zmierzam”. Następnym etapem, niezbędnym do zbudowania relacji partnerskiej, jest pozytywne rozwiązanie kryzysu intymności, czyli dojrzałe odnalezienie siebie w związku.
Erikson wyróżnił jeszcze dwa kryzysy wieku dorosłego. Pierwszy wiąże się z siłami generatywności przeciwstawionymi stagnacji. Człowiek, który wyjdzie z niego zwycięsko, nakierowany jest na produktywność, płodność (niekoniecznie dosłownie) i twórczość. W okresie ostatnim ważne jest wytworzenie integralności, czyli poczucia spójności i pełni, wieńczącej cykl życiowy.
Nie o takich kryzysach mówił Erikson, ale podam pewien przykład. Pan X tkwił od lat w związku, w którym nie był usatysfakcjonowany. Bojąc się zmian, nie chciał go ani reformować, ani kończyć. Ale potrzeba realizacji w miłości przypominała mu o sobie. Tym bardziej, im bliżej były jego 40 urodziny, które przypominały panu X, że nie będzie żył w nieskończoność. W swojej 40 wiośnie pan X uwikłał się w romans i prędzej czy później musiał podjąć decyzje i trud, od których latami uciekał. W ten sposób kryzys wymusza działanie. Dlatego, zanim zaczniemy się śmiać z kryzysu wieku średniego, zastanówmy się, czy nie ma on głębokiego, wręcz egzystencjalnego znaczenia.
Kryzysem, w którym Erikson się specjalizował, był kryzys tożsamości. Po pierwsze, sam miał z tym problemy. Przez wiele lat nie wiedział, kto był jego prawdziwym ojcem, nosił nazwisko ojczyma. Jego duńskie i żydowskie korzenie w połączeniu z aryjskim wyglądem spowodowały, że w szkole w przedwojennych Niemczech był odrzucony przez wszystkie grupy rówieśników. Przez długi czas czuł się nieakceptowany i zagubiony. Dopiero mając dwadzieścia kilka lat odnalazł poczucie tożsamości. Wówczas było to stosunkowo późno. Teraz właściwie normą jest, że ludzie rozwiązują kryzys tożsamości około trzydziestki.
Chciałabym zapytać teraz o kryzysy związane z odpowiedzialnością za działanie. Jesteśmy twórczy, pewni obranego celu i pracowici. Wszystko się udaje. Sprawy idą zgodnie z oczekiwaniami, nasza działalność rozwija się i nagle… następuje trudny moment. Odpowiedzialność i zaangażowanie rozmywają się. Stąd krok do upadku… O jakich nieuniknionych dla rozwoju firmy kryzysach w działalności biznesowej czy kierowniczej, zarządczej można mówić? Jak rozpoznać te momenty i – jak się wzmocnić?
Bez kryzysów nie byłoby rozwoju. Również w firmach. One dostarczają energii do wzrostu i zmian. W tym sensie są więc motorem pomysłowości, kreatywności, innowacyjności. Również w koncepcjach ekonomicznych można znaleźć twierdzenia, że kryzysy są niezbędną korektą pewnego kursu, które obrała firma lub państwo. Czy wie pani, że kiedy ja studiowałam ekonomię w latach 90., profesorowie na wykładach mówili o Irlandii, że to sukces gospodarczy Unii Europejskiej i przykład świetnie wykorzystanych inwestycji zagranicznych? Niektórzy to samo wróżyli Grecji.
Czy do kryzysu można się przygotować, czy warto obserwować siebie i otoczenie? To pytanie o to, jak oswoić świadomość, przyjąć, że zmiany są nie tylko konieczne, ale są zwykłą częścią biegu rzeczy. Nie można ich uniknąć.
Kryzys pojawia się w związku z zaistnieniem nowej jakości rozwojowej. Dlatego nie da się go przewidzieć. Nikt się nie spodziewa Hiszpańskiej Inkwizycji (uśmiech). Jedynym sposobem na przygotowanie się do niego jest zmiana naszego stosunku do… zmiany. Pogodzenie się z tym, że ona na pewno nadejdzie. Na całe szczęście.
Na koniec pytanie o pomoc. Wydaje mi się, że zwrócenie uwagi, że pomocy można i trzeba doświadczać jest ważne, ale również to, że udzielając pomocy, wiele się uczymy. A także – że nauczyć się sięgać po pomoc jest zwyczajną sprawą.
Kryzys to moment newralgiczny. Jest tyle sposobów przeżywania go, ilu ludzi. Niektórzy radzą sobie najlepiej sami, innym przydaje się pomoc – rodziny, mentora, księdza czy profesjonalisty. Mnie zależy na tym, aby sięganie po wsparcie psychologiczne stało się w Polsce rzeczą bardziej normalną, zwykłą. Bo pomoc psychologa to zwyczajna usługa dla zwyczajnych ludzi. A dla psychologa nieustanna okazja do rozwoju i samodoskonalenia.
Ilustr. Ewa Henry