ARCHIWUM Magazynu B&B - zakończył działalność w 2018

Tag: felieton

Art. Marka Goliszewskiego, Biznes

Korupcja

Nie, Polska wcale nie jest państwem korupcyjnym. Mieścimy sie w "dość" przyzwoitym środku państw europejskich. Co nie oznacza, że nie istnieje ona w odczuwalnym przez zwykłych obywateli stopniu. Wielkich afer korupcyjnych nie mamy. Ale jednak na co dzień widzimy różnego rodzaju nadużycia dla celów prywatnych, związane ze sprawowaniem urzędu publicznego. To właśnie korupcja. Przybiera różne formy. Jest nią łapówka, kradzież środków budżetowych, np. samorządowych, kombinacje w firmach państwowych. Ale jest nią także protekcja – "ty dasz mnie lub kuzynowi stanowisko, a ja pozwolę zarobić ci pieniądze w ten lub inny sposób". Korupcją jest także to, czego nie uświadamiamy sobie na co dzień, handel wpływami partyjnymi: „przejdziesz do mojej partii lub ją poprzesz publicznie, a ja załatwię ci mie...
Felietony, Migawki

Budapeszteńskie metro

Budapeszteńskie metro to najstarsze metro na kontynencie europejskim – starszym mogą pochwalić się tylko flegmatyczni Brytyjczycy, którzy zaczęli kopać wielką dziurę w ziemi już w 1854 roku, a pierwszą linię uruchomili w 1863 roku. Na Węgrzech decyzję o tym, że warto wpuścić komunikację pod ziemię, podjęto 7 lat później – i już w 1894 roku rozpoczęto prace (co oznacza, że w przypadku polskiego metra postęp był całkiem niezły). Złośliwi mówią, że na EURO 2012 zarząd warszawskiego metra planuje zrobić dla obcokrajowców reklamowe długopisy z mapą metra. W Budapeszcie trzeba by obdarować całym pęczkiem długopisów – aktualnie trzema, a niebawem – czterema. Pierwsza linia – żółta M1 – uruchomiona w 1896 roku z okazji tysiąclecia istnienia Węgier, prowadziła ze stacji Vörösmarty tér do Szécheny...
Felietony, Jagged Edge

Marchewkowe pole

Mała szkółka plastyczna w Port Credit. Spełnienie mojego odwiecznego marzenia, by uczyć cudze dzieci. Moja ulubiona grupa składa się prawie wyłącznie z dziewczynek w wieku od 5 do 9 lat. Dziewczynki naprostowują mi perspektywę, ich mamom zaś perspektywę często naprostowujemy my. Mamy dużo dzieci polskich, mamy więc także ich mamy. Mamy polskie mają tendencje do naprostowywania córek, żeby malowały ładnie, żeby nie wyjeżdżały poza kartkę, żeby słuchały pani. Czasem wypychamy delikatnie, lecz stanowczo taką mamę za drzwi z pouczeniem, że nie po to nam płaci straszne pieniądze, żeby jej dziecko wyszło z pracowni czyste i z ładnym obrazkiem. Nasze dziewczynki malują autoportret, solidnie, przy lustrze. Każda umieszcza się w ulubionym krajobrazie. Pięcioletnia Natasha wybiera… marchewkowe po...
Felietony, Inne felietony

Vargas od szabli, Llosa od szklanki!

Mój do Węgrów sentyment jest specyficznego chowu. Języka ich nie znam, choć mnie fascynuje swoją kompletną dla mnie niezrozumiałością. Byłem tam raz jeden, jedyny, ale do dziś pamiętam. I rewelacyjnego smaku kuchnię, co to w roku 1976 miała walor podwójny: raz, że smaczna, dwa, że była. I – patrz, synku! Tak wygląda baleron! – zaopatrzenie w sklepach, w których bez kolejki można było sobie kupić wszelkiej maści wędlinę, co w przydomowym Samie było niemożliwe. Udało mi się przy okazji nawiązać bliższą znajomość z tokajem, o którym mało kto wie, iż „podtytuł” Szamorodni polskiej jest proweniencji. Przyjaźń z Badacsonyi Rieslingiem nawiązałem jeszcze wcześniej, w tajemnicy przed rodzicami, zupełnie natomiast jawnie wkroczyłem na sam szczyt wiadomej góry, na stokach której riesling sobie w sł...
Isaak Newton i sztuka życia
Felietony, Piórkiem i trendem

Isaak Newton i sztuka życia

Mogłoby się wydawać, że życie jest czynnością raczej instynktowną. Wystarczy nie przestawać oddychać i robić to, co nam podpowiada natura, bądź – w opcji dla zaawansowanych – intuicja. Dzieje rodzaju ludzkiego usiane są przykładami jednostek, które odmieniły bieg historii, wykonując bez zbędnego wydziwiania to, co do nich należy. Komuś spadło na głowę jabłko, ktoś inny miał już serdecznie dosyć zdzierania sobie gardła krzykami przez ścianę „Panie Watson, proszę tu przyjść!”, a potem pewien gość uznał, że „dawno, dawno temu w odległej galaktyce” to całkiem spoko zagajenie. Jeśli spojrzeć od tej strony, historia naszej cywilizacji jawi się jako nieprzerwany ciąg mniej lub bardziej szczęśliwych zbiegów okoliczności, z których ktoś w porę wyciągnął odpowiednie wnioski. I kiedy już wydawało ...
Felietony, Z piskiem opon

I tak człowiek sprawił sobie psa

No i znowu, po wielu latach, mam psa. Potrzebuję zwierząt w domu do szczęścia. Koty mi robią dom, pies – stado. Koty przynoszą spokój, wyciszenie, zmysłowy kontakt. Pies – entuzjazm, rytm dnia, dyscyplinę i kontrolowane szaleństwo. Uwielbiam mój zoolog. Od czasu, kiedy miałam poprzedniego psa, minęło wiele lat. I stwierdzam, że świat był wtedy przyjaźniejszy czworonogom. Wprawdzie żarcie dla psa się zdobywało, nie było żwaczy, wypaśnych witamin, smyczy ze stuletnią gwarancją, pasów bezpieczeństwa do samochodu, świecących obróżek, były dwie przychodnie weterynaryjne na całą Warszawę, a jednak spacer był spacerem, a nie stresogennym sportem ekstremalnym. Tak – dzisiaj, mimo wszelkich wynalazków i udogodnień – jest trudniej. Zadziwia mnie ilość agresywnych psów. Na oko stanowią one 80 proce...
Felietony, Inne felietony

Osobiste rozwinięcie

Do tak zwanej mądrości ludowej trudno mieć dziś zaufanie – dowodem porzekadło „czego Jaś się nie nauczy, Jan nie będzie umiał”. Bo przecież w naszych przyspieszonych i płynnych czasach dorosły człowiek nierzadko skazany jest na nieustanne szkolenia, kursy, doradców i trenerów. Wyniesiona ze szkół wiedza szybko okazuje się przestarzała, niewystarczająca albo niemodna. Bo nie łudźmy się, naszą pracą (nie mówiąc już o innych aspektach naszego życia) rządzi nie tylko wewnętrzna logika, wydajność i skuteczność, lecz także błyskawicznie zmieniający się obyczaj, czyli moda. Dlatego rynek nauk i porad, przesycony już szkoleniami praktycznymi, służącymi – przynajmniej w teorii – konkretnym celom (opanowaniu nowych programów komputerowych, szlifowaniu języków, planowaniu strategii i taktyk, zarządz...
Felietony, Piórkiem i trendem

Wolne godziny

Tym razem obcesowo zacznę od pytania – czy pamiętają Państwo popołudnia i wieczory sprzed trzydziestu lat? Dorośli, zgromadzeni wokół telewizora, z zapartym tchem śledzili burzliwe losy rodziny Forsythe'ów lub użalali się nad ciężką dolą białej niewolnicy, budzącej niezdrowe żądze dziedzica plantacji... Myślą Państwo, że te czasy odeszły do przeszłości, a wolne od pracy godziny nadal należą do nas? Nawet jeśli nie ciąży na nas ekonomiczna konieczność dorobienia do etatowej pensji, to jeszcze nie znaczy, że po powrocie z pracy możemy beztrosko uwalić się na kanapie celem weryfikacji, czy Roman znów pije „Na Wspólnej”. Współczesność nie jest wcale taka łatwostrawna i przyjazna, jak lubimy sobie wmawiać. Prędzej czy później upomni się o te godziny, które zyskaliśmy dzięki pralkom, supermarke...
Felietony, Z piskiem opon

O tempora, o mores, o kurde

(czyli notatki z dżungli)   Świat dziadzieje, czy tylko mi się zdaje? Bo obserwuję upadek obyczajów. A może uzyskałam już perspektywę, z punktu widzenia której kiedyś wszystko było lepsze i w ogóle „przed wojną to była pogoda”? A może standardy się zmieniły, a ja tego nie zauważyłam? Na przykład byłam wychowywana w przekonaniu, że nie powinno się jeść na ulicy. Standard ten był łatwy do utrzymania, ponieważ nie istniały fast-foody, kawa w styropianowym kubku na wynos i temu podobne udogodnienia konsumpcyjne. Obecnie bliźni nas uszczęśliwiają na ulicy i w środkach komunikacji miazmatami swoich kebabów, hamburgerów i frytek. Onegdaj jechałam autobusem, a nade mną jakiś gość ciamkał loda z polewą czekoladową. – Przepraszam – powiedziałam grzecznie i zgodnie z tym, czego mnie nauczon...
Felietony, Jagged Edge

Góry z węglu…

...czyli skrawki z wakacji w Polsce   Kiedy miałam cztery lata, pojechałam z bratem i rodzicami do Krynicy Górskiej na wczasy. Dojechaliśmy późno w nocy. Rano prosto z łóżek rzuciliśmy się do okna, brat zawołał z zachwytem: „Patrz, Ewka, jakie góry!”. Spojrzałam w dół, na wybetonowane podwórko przed kotłownią, i odrzekłam z powątpiewaniem: „Eee, Daruś, to są góry z węglu!” Nigdy nie potrafiłam dostrzec rzeczy oczywistych, za to natura obdarzyła mnie przedziwną umiejętnością dopatrywania się dziur w całym i odprysków w farbie. Oburzały mnie pokreślone na czerwono wypracowania polonistki: „Nie na temat!” Ależ ja pisałam na temat. Tylko na trochę inny. Kwestionowanie rzeczywistości miałam wżarte w moje społeczne dojrzewanie jak olejna farba w zardzewiałe, okute drzwi przeróżnych zap...
Business&Beauty Magazyn